Strona:PL Stendhal - Życie Henryka Brulard.djvu/177

Ta strona została skorygowana.

Moja niełaska rozciągała się na wszystko; może była skutkiem jakiejś niezręczności mojej rodziny, która zapomniała posłać na Boże Narodzenie indyka panu Chabert lub jego siostrom: bo miał siostry, i to bardzo ładne: gdyby nie moja nieśmiałość, byłbym się chętnie do nich umizgał. Miały wiele szacunku dla wnuka pana Gagnon, przychodziły zresztą do nas na mszę w niedzielę.
Chodziliśmy zdejmować plany z pomocą grafometra i stolika mierniczego; jednego dnia zdjęliśmy plan pola przy drodze. Chabert kazał wszystkim innym wyciągnąć linje na stoliku; wreszcie przyszedłem i ja, ale ostatni czy przedostatni, jak dziecko. Byłem upokorzony i wściekły; zanadto przyciskałem pióro.
„Ależ ja ci kazałem wykreślić linję, rzekł pan Chabert swoim śpiewającym akcentem, a ty wyciągasz sztabę“.
Miał słuszność. Zdaje mi się, że ten wybitny brak łask u pp. Dupuy i Chabert oraz wyraźna obojętność pana Jay na kursie rysunku nie dały mi wyróść na głupca. Miałem do tego cudowne warunki; rodzina moja, której ponura dewocja wciąż występowała przeciw publicznemu wychowaniu, wmówiła w siebie bez trudu, że w ciągu pięciu lat starań — niestety, zbyt pilnych! — stworzyła arcydzieło, a tem arcydziełem byłem ja.
Jednego dnia powiadałem sobie (ale w istocie, to było przed Szkołą Centralną): czy ja nie jestem może synem wielkiego monarchy, a wszystko co słyszę o Rewolucji, i to trochę co z niej widzę, czy to nie jest bajka służąca do mego wychowania, jak w Emilu?
Bo mój dziadek, człowiek miły w rozmowie, mimo swoich pobożnych postanowień wspomniał przy mnie o Emilu, mówił o Wyznaniu wiary wikarego sabaudzkiego etc., etc. Ukradłem tę książkę w Claix, ale nic z niej nie zrozumiałem, nawet niedorzeczności z pierwszej stronicy, i po kwadransie porzuciłem ją. Trzeba oddać sprawiedliwość smakowi mego ojca, był on entuzjastą Russa i mówił o nim czasem, za co — jako za nieostrożność wobec dziecka — często bywał łajany przez ciotkę Serafję.