Strona:PL Stendhal - Życie Henryka Brulard.djvu/180

Ta strona została skorygowana.

zbawia je jasności. Nienawidziłem bieguna w miejsce konia. Nazywałem to hipokryzją.
W jaki sposób, żyjąc samotnie na łonie rodziny wysławiającej się bardzo dobrze, byłbym mógł odczuwać język mniej lub bardziej szlachetny? Skąd byłbym wziął język nie wytworny?
Corneille mniej mi się niepodobał. Autorzy, którzy podobali mi się wówczas do szaleństwa, to byli Cervantes, Don Kiszot, i Ariost, wszyscy trzej w tłumaczeniu. Bezpośrednio potem szedł Rousseau, który miał tę podwójną wadę, że chwalił księży i że jego chwalił mój ojciec. Czytałem z rozkoszą Powiastki La Fontaine’a i Felicję. Ale to nie były przyjemności literackie. To są te książki, które czyta się tylko jedną ręką, jak powiadała pani de....
Kiedy, w 1824, w chwili gdy miałem się zakochać w Klementynie, siliłem się nie dać się pochłonąć kontemplacji jej wdzięków (przypominam sobie wielką walkę, pewnego wieczora, na koncercie pana du Bignon, gdzie siedziałem obok słynnego Foy: Klementyna, reakcjonistka, nie bywała w tym domu), kiedy, powiadam, pisałem moją książkę Racine i Szekspir, obwiniano mnie że gram komedję i że zapieram się pierwszych wrażeń dzieciństwa. Czytelnik widzi, jak dalece prawdą było to, czego się nie ważyłem powiedzieć (jako rzeczy nie do uwierzenia), że moją pierwszą miłością był Szekspir, między innemi Hamlet i Romeo i Julja.
Bigillionowie mieszkali przy ulicy Chenoise (nie jestem pewny nazwy); był tam słynny antykwarz, którego odwiedzałem często. Wyżej był klasztor, gdzie mój ojciec spędził w więzieniu kilka dni z panem Colomb, ojcem Romana Colomb, najstarszego z moich przyjaciół (w 1836).
W tem mieszkaniu, położonem na trzeciem piętrze, mieszkała z Bigillionami ich siostra, panna Wiktoryna Bigillion, bardzo prosta, bardzo ładna, ale bynajmniej nie grecką pięknością; przeciwnie, była to fizjognomja najzupełniej rodzima.
Panna Wiktoryna była inteligentna i dużo myślała; była uosobieniem świeżości. Twarz jej była w zupełnej harmonji z okienka-