lub raczej całą naszą szczupłą wiedzę czerpaną w przeczytanych powieściach. Musiało to być zabawne, gdyby ktoś słyszał.
Rychło po śmierci ciotki Serafji, przeczytałem z zachwytem Sekretne pamiętniki Duclosa, które czytał mój dziadek.
Zdaje mi się, że to na kursie matematyki poznałem Gallego i La Bayette; tam z pewnością zapałałem przyjaźnią do Ludwika de Barral (obecnie najdawniejszego i najlepszego z moich przyjaciół; jest to człowiek, który najbardziej mnie kocha, niema też, zdaje mi się, poświęcenia, którego bym dla niego nie uczynił).
Był wówczas bardzo drobny, chudy, nikły; mówiono że przechodzi miarę w brzydkim nałogu, który mieliśmy wszyscy; faktem jest, ze wyglądał na to. Ale wygląd jego podnosił wspaniały mundur oficera inżynierji (nazywano to przydzielony do inżynierji); był to dobry sposób przywiązania do Rewolucji bogatych rodzin, lub przynajmniej złagodzenia ich nienawiści.
Anglès (później hrabia Anglès, prefekt policji, wzbogacony przez Burbonów) był także przydzielony do inżynierji, tak samo jak inny osobnik pośledni pod każdym względem, o rudych włosach, nazwiskiem Giroud, różny od innego Giroud w czerwonem ubraniu, z którym bijałem się często. Żartowałem sobie mocno z Girouda przystrojonego w złote epolety i o wiele większego odemnie: był to mężczyzna osiemnastoletni, gdy ja byłem dopiero wyrostkiem trzynasto- lub czternastoletnim. Ta różnica trzech czy czterech lat jest w szkole ogromna, mniej więcej taka, jak między szlachcicem a plebejuszem w Piemoncie.
Co mnie podbiło w Barralu za pierwszym razem kiedy mówiliśmy z sobą, to 1-o piękność jego uniformu, którego błękit wydał mi się czarujący; 2-o jego sposób mówienia tych wierszy Woltera które przypominam sobie jeszcze:
Jego matka, nawskroś wielka dama, z domu Grolée, jak mówił z szacunkiem dziadek, była ostatnią z osób, które zachowały