Strona:PL Stendhal - Życie Henryka Brulard.djvu/194

Ta strona została skorygowana.

jących sukces w dzisiejszem społeczeństwie, odrazę, która mi bardzo zaszkodziła i która dochodzi do fizycznego wstrętu. Dłuższe obcowanie z obłudnikiem przyprawia mnie wręcz o mdłości (tak jak przed miesiącem włoszczyzna kawalera Naytall zmusiła hrabinę Sandrę do rozsznurowania gorsetu).
Nie naturalnością błyszczał biedny Grand-Dufay, chłopiec niezmiernie inteligentny; to też był on zawsze moim przyjacielem jedynie literackim, to znaczy że on był zazdrosny, ja nieufny, a obaj ceniliśmy się bardzo.
Dostał pierwszą nagrodę gramatyki w tym samym roku, o ile mi się zdaje, w którym ja dostałem pierwszą nagrodę literatury. Ale kiedy to było? W 1796 czy w 1795? Bardzobym potrzebował archiwów prefektury; nazwiska nasze wydrukowano na afiszu i ogłoszono publicznie. Mądre prawo pana de Tracy otaczało egzaminy wielką pompą. Czyż nie chodziło tu o nadzieję ojczyzny? Była to nauka dla członka zarządu departamentu, moralnego produktu despotyzmu pani de Barry, zarówno jak dla ucznia.
Co było począć w r. 1796 ze wszystkimi ludźmi, którzy mieli więcej niż dwadzieścia lat? Ocalić ojczyznę od złego, które gotowi byli jej wyrządzić, i czekać, jak się dało, ich śmierci.
To jest równie prawdziwe jak smutne. Co za ulga dla nawy państwowej w 1836, gdyby wszystko, co ma więcej niż pięćdziesiąt lat, przeszło nagle ad patres! Z wyjątkiem oczywiście, króla, mojej żony i mnie.
W jednej z licznych iluminacyj, jakie odbywały się co miesiąc między rokiem 1789 a 1791, jakiś mieszczuch wywiesił ten transparent:

NIECH ŻYJE

KRÓL

MOJA ŻONA I JA

Grand-Dufay, najstarszy z czterech czy pięciu braci, był to chłopiec chuderlawy i szczupły, z wielką głową, twarz pocentko-