szkodziło mi zadowolić się miernością, jak robi tylu wartościowych pisarzy (naprzykład Loïs Weymar).
Kiedy zaczynam pisać, nie myślę już o moim ideale literackim; oblegają mnie myśli, które muszę zanotować. Przypuszczam, że pana Villemain oblegają formy zdań; a tak zwanych poetów — Delille, Racine — formy wierszy.
Corneilla oblegały formy repliki:
Dobrze, bierz swoją cząstkę i zostaw mi moją...
mówi Emil do Cynny.
Ponieważ tedy moje pojęcie doskonałości zmieniało się co pół roku, niepodobna mi zanotować, czem było koło roku 1795 albo 1796, kiedy pisałem dramat, którego tytułu zapomniałem. Główna osoba nazywała się może Picklar, i była może wzięta z Florjana.
Jedyna rzecz, którą widzę jasno, to że, od czterdziestu sześciu lat, moim ideałem jest żyć w Paryżu, na czwartem pięterku, pisząc dramat lub książkę.
Stek upodleń i intryg, koniecznych aby uzyskać wystawienie dramatu, nie pozwolił mi, mimo ochoty, pisać dla teatru. Nie dalej jak tydzień temu, miałem z tego powodu okropne wyrzuty. Naszkicowałem więcej niż dwadzieścia sztuk; zawsze za dużo szczegółów, i za głębokich, za mało zrozumiałych dla publiczności, głupiej jak pan Ternaux, którą Rewolucja z 1789 zaludniła parter i loże.
Kiedy swoim nieśmiertelnym pamfletem Co to jest Trzeci stan? Jesteśmy na kolanach, powstańmy, ksiądz Sieyès zadał pierwszy cios arystokracji politycznej, stworzył, sam nie wiedząc o tem, arystokrację literacką.
Miałem tedy niejakie piękno literackie w głowie w roku 1796 albo 1797, kiedy przechodziłem kurs pana Dubois-Fontanelle; to piękno było bardzo inne niż jego. Najwybitniejszym rysem tej róż-