Strona:PL Stendhal - Życie Henryka Brulard.djvu/213

Ta strona została skorygowana.

tem arcyrogacz, bardzo niemiły, ale zapewne dobry pułkownik w tej broni mającej tyle szczegółów. Zdaje mi się, że w 1831 użyto go w Algierze. Był kochankiem pani M. P.).

ROZDZIAŁ XXXIII

Robię wielkie odkrycia co do siebie pisząc te Pamiętniki. Trudność jest nie w tem aby znaleźć i powiedzieć prawdę, ale aby znaleźć kogoś ktoby ją przeczytał. Może przyjemność odkryć i sądów lub ocen które po nich następują, skłoni mnie do pisania dalej; nadzieja tego aby być czytanym gaśnie coraz bardziej. Oto już jestem na 501-ej stronicy, a jeszcze tkwię w Grenobli!
Ten obraz przemian jednego serca wypełniłby gruby tom, zanimbym przybył do Medjolanu. Ktoby czytał takie brednie? Jakiegoż talentu malarza trzebaby, aby je dobrze odmalować, a ja mam prawie równy wstręt do opisów Walter Scotta jak do emfazy Russa. Trzebaby mi za czytelniczkę jakiej pani Roland, a i ją zniechęciłby może brak opisu uroczych gaików doliny Izery. Ileżby rzeczy do powiedzenia dla kogoś ktoby miał cierpliwość opisywać wiernie. Co za piękne grupy drzew, co za bujna i tęga roślinność na równinie, co za piękne gaje kasztanowe ma zboczach, a wyżej co za wspaniale piękno dają temu wszystkiemu wieczne śniegi Taillefer! Co za wspaniały bas dla tej ładnej melodji!
Owej jesieni, zdaje mi się, miałem rozkoszną przyjemność zabicia drozda, na ścieżce w winnicy, na wprost krągłego i białego szczytu góry Taillefer. Była to jedna z najżywszych przyjemności mego życia. Biegłem przez winnicę, wszedłem na wązką ścieżkę między dwoma gęstemi i wysokiemi żywopłotami, kiedy nagle wielki drozd zerwał się z cichym krzykiem z winnicy wprost na drzewo, wiśnię zdaje mi się, wysoką i niezbyt liściastą.
Ujrzałem go, strzeliłem w pozycji prawie poziomej; drozd spadł uderzając o ziemię z głuchym hałasem, który słyszę jeszcze. Biegłem ścieżką pijany radością.