Strona:PL Stendhal - Życie Henryka Brulard.djvu/222

Ta strona została skorygowana.

dawano ogromną rybę. Był to zbytek mojego ojca; zachował jeszcze ten zmysł w stanie dewocji oraz spekulacyj rolniczych w których ugrzązł.
Na tym stole napisałem pierwszy akt (czy też pięć aktów?) mego dramatu, który nazywałem komedją, czekając na przypływ genjuszu, mniejwięcej tak, jakby anioł miał mi się objawić.
Główną podstawą entuzjazmu mego do matematyki był mój wstręt do hipokryzji; hipokryzja w moich oczach to była ciotka Serafja, pani Vignon i ich klechy.
Wedle mnie, hipokryzja była niemożliwa w matematyce; w młodzieńczej prostoduszności myślałem, że tak jest we wszystkich naukach, do których słyszałem że matematykę się stosuje. Co się ze mną działo, kiedy spostrzegłem, że nikt nie może mi wytłumaczyć, czem się dzieje, że: minus przez minus daje plus (— X — = +)? To jedna z zasadniczych podstaw nauki, która zowie się algebrą.
Robiono o wiele gorzej niż to że mi nie tłumaczono tej trudności (która z pewnością jest do wytłumaczenia, bo prowadzi do prawdy), tłumaczono mi ją zapomocą racyj najoczywiściej niezbyt jasnych dla tych, którzy je podawali.
Pan Chabert, przypierany przezemnie, kręcił się, powtarzał swoją lekcję, tę właśnie przeciw której podnosiłem zarzuty; w końcu mówił mi jakgdyby coś takiego:
„Ale to jest zwyczaj, wszyscy godzą się na to wytłumaczenie. Euler i Lagrange, którzy z pewnością nie gorsi są od ciebie, przyjęli je. Wiemy, że jesteś bardzo inteligentny (to znaczyło: wiemy, że dostałeś pierwszą nagrodę z literatury i że dobrze popisałeś się na egzaminie); widocznie chcesz zwrócić na siebie uwagę“.
Co się tyczy pana Dupuy, ten traktował moje nieśmiałe zarzuty (nieśmiałe z przyczyny jego emfazy) z uśmiechem wyższości. Mimo że o wiele słabszy od pana Chabert, był mniejszy kołtun, mniej ograniczony, i może zdrowo sądził o swojej wiedzy matematycznej. Gdybym dziś widział tych panów przez tydzień, wiedział-