Strona:PL Stendhal - Życie Henryka Brulard.djvu/227

Ta strona została skorygowana.

łem dalej, byłaby to zbyt wielka przykrość przerwać; ale byłem głęboko niespokojny i zasmucony.
Wreszcie przypadek zechciał, abym ujrzał wielkiego człowieka i abym nie został łajdakiem. Tutaj, poraz drugi, przedmiot przerasta opowiadającego. Będę się starał nie być przesadnym.
W mojem ubóstwieniu dla matematyki, słyszałem, od jakiegoś czasu, o młodym człowieku, słynnym jakobinie, wielkim i nieustraszonym myśliwym, który znał matematykę o wiele lepiej niż pp. Dupuy i Chabert, ale nie robi z niej rzemiosła. Jedynie, ponieważ jest niebogaty, dawał lekcje tej mętnej głowie, Anglesowi (później hrabia i prefekt policji, wzbogacony przez Ludwika XVIII w epoce pożyczek).
Ale byłem nieśmiały, jak do niego przystąpić? Przytem te lekcje były straszliwie drogie, dwanaście su godzina, jak je opłacić? (Ta cena wydaje mi się zbyt śmieszna; to było może dwadzieścia cztery albo czterdzieści su).
Wyspowiadałem się z pełnego serca dobrej ciotce Elżbiecie, która wówczas miała może ośmdziesiąt lat, ale jej wyborne serce i jej najlepsza głowa miały, jeśli możebne, nie więcej niż trzydzieści. Wspaniałomyślnie dała mi całą kupę talarów. Ale nie pieniądze musiały wiele kosztować tę duszę pełną najszczerszej i najsubtelniejszej dumy: trzeba mi było brać te lekcje w sekrecie przed ojcem, na jakież słuszne wymówki się narażała?
Czy Serafja żyła jeszcze? Nie ręczyłbym że nie. Jednakże byłem wielkiem dzieckiem przy śmierci Serafji, bo, dowiadując się o jej śmierci w kuchni, naprzeciwko szafy Marion, padłem na kolana, aby podziękować Bogu za to cudowne oswobodzenie.
Wypadek ten, talary dane mi tak szlachetnie przez ciotkę Elżbietę, abym brał w tajemnicy lekcje od tego okropnego jakobina, zapobiegły temu, abym się stał na zawsze łajdakiem. Ujrzeć człowieka na miarę Greków i Rzymian, pragnąć umrzeć raczej niż nie być takim jak on, to było rzeczą jednej chwili: punto (Non sia che un punto (Alfieri).