Strona:PL Stendhal - Życie Henryka Brulard.djvu/230

Ta strona została skorygowana.

niały mnie do tego stopnia, że już bardzo mało zwracałem uwagi na odezwania mojej rodziny. Nie powiadałem sobie może wyraźnie, ale czułem to: Tak jak rzeczy stoją, co mi znaczy ta paplanina!
Niebawem, samolubna obawa przyłączyła się do tych zgryzot obywatela. Bałem się że, z powodu zbliżania się Rosjan, może nie być egzaminu w Grenobli.
Bonaparte wylądował we Fréjus. Obwiniam się, że miałem to szczere pragnienie: ten młody Bonaparte, którego sobie wyobrażałem młodzieńcem pięknym jak pułkownik z opery komicznej, powinien się zrobić królem Francji.
To słowo budziło we mnie same wspaniałe i szlachetne pojęcia. Ta płaska omyłka była następstwem mego jeszcze bardziej płaskiego wychowania. Rodzice moi czuli się niby służbą w stosunku do króla. Na samo imię króla i Burbonów, łzy napływały im do oczu.
Nie wiem, czy miałem to płaskie uczucie już w r. 1797, delektując się opowiadaniem bitew pod Lodi, Arcole, etc., etc, które przywodziły do rozpaczy moją rodzinę długo starającą się w nie nie uwierzyć, czy też miałem je w 1799, na wieść o wylądowaniu we Fréjus. Skłaniam się ku 1797.
W istocie, zbliżanie się nieprzyjaciela sprawiło, że pan Ludwik Monge, egzaminator Szkoły Politechnicznej, nie przybył do Grenobli. Trzeba nam będzie jechać do Paryża, powiadaliśmy sobie wszyscy. Ale, myślałem, jak uzyskać taką podróż od moich rodziców? Jechać do nowoczesnego Babilonu, do miasta zepsucia, w niespełna siedemnastym roku! Byłem bardzo niespokojny, ale nie mam żadnego wyraźnego wspomnienia.
Przyszły egzaminy z kursu matematycznego pana Dupuy i stały się moim tryumfem.
Dostałem pierwszą nagrodę na ośmiu czy dziewięciu młodych ludzi, przeważnie starszych i silniej protegowanych odemnie, którzy wszyscy, w dwa miesiące później, dostali się do Szkoły Politechnicznej.