Strona:PL Stendhal - Życie Henryka Brulard.djvu/247

Ta strona została skorygowana.

Zacząłem umyślnie od końca, aby nie oburzyć Francuzów z r. 1880, kiedy wyczytają tutaj, że nic nie równało się anty-talentowi ich przodków z 1830 do sądzenia muzyki wokalnej, lub wykonywania jej.
Francuzi stali się uczeni w tym rodzaju od 1820, ale zawsze w gruncie barbarzyńcy: za dowód niech starczy powodzenie Roberta Djabla Meyerbeera.
Francuz jest mniej nieczuły na muzykę niemiecką, z wyjątkiem Mozarta. To co Francuzi smakują w Mozarcie, to nie straszliwą nowość melodji, którą Leporello zaprasza posąg komandora na wieczerzę, ale raczej akompanjament. Zresztą wmówiono temu stworzeniu, próżnemu przedewszystkiem i ponad wszystko, że ten duet lub tercet jest cudowny.
Kawałek skały bogaty żelazem, spostrzeżony na powierzchni, pozwala wnosić, że kopiąc studnie i głębokie kurytarze, osiągnie się zadowalającą ilość metalu; a może nie znajdzie się nic.
Taki byłem, co się tyczy muzyki, w 1799. Przypadek sprawił, że starałem się notować dźwięki mojej duszy zapomocą drukowanych stronic. Lenistwo i brak sposobności do nauczenia się fizycznej, głupiej strony muzyki (umieć grać na fortepianie i notować swoje pomysły), wiele przyczyniły się do tego postanowienia, które byłoby zgoła inne, gdybym był znalazł wuja albo kochankę lubiących muzykę. Co się tyczy namiętności, zachowała się całkowicie.
Zrobiłbym dziesięć mil po błocie, rzecz której niecierpię najbardziej w świecie, aby być na udanem przedstawieniu Don Juana. Kiedy ktoś wymawia po włosku imię Don Juana, natychmiast budzi się we mnie tkliwe wspomnienie muzyki.
Mam tylko jedną wątpliwość, ale niezbyt zrozumiałą: czy muzyka podoba mi się jako znak, jako wspomnienie szczęśliwej młodości, czy sama przez się?
Jestem za tem ostatniem. Don Juan czarował mnie, zanim sły-