Strona:PL Stendhal - Życie Henryka Brulard.djvu/258

Ta strona została skorygowana.

Biedna pani Cambon nie zawsze tam przychodziła; wesołość ta raniła jej boleść, z której umarła w kilka miesięcy później.
Pan Daru (później minister) wydał właśnie Kleopedję, mały poemacik w rodzaju jezuickim, to znaczy w rodzaju poematów łacińskich fabrykowanych przez jezuitów około 1700. Zdawało mi się to płaskie i gładkie; jest już dobrych trzydzieści lat jak to czytałem.
Pan Daru, człowiek bez talentu (ale odgaduję to w wielkim sekrecie, dopiero pisząc to), był bardzo dumny z tego, że jest prezesem czterech Stowarzyszeń literackich równocześnie. Od tego rodzaju głupstw roiło się w 1800, i nie było to takie czcze, jak nam się wydaje dzisiaj. Społeczeństwo odradzało się po Terrorze roku 93 i strachu lat następnych. To stary Daru oznajmił mi z cichą radością o tej chwale swego najstarszego syna.
Kiedy raz wracał z jednego z owych towarzystw literackich, Edmund, przebrany za dziewczynę, zaczepił go na ulicy o dwadzieścia kroków od domu. To było paradne. Pani Cardon miała jeszcze wesołość z 1788, toby raziło naszą pruderję z 1836.
Pan Daru, wchodząc do domu, ujrzał że ściga go dziewczyna która rozpasuje spódnicę.
„Byłem bardzo zdziwiony, mówił, że w naszej dzielnicy możliwa jest taka ohyda“.
W jakiś czas potem zaprowadził mnie na posiedzenie jednego z towarzystw którym przewodniczył. Było wpół do ósmej wieczór, sale były słabo oświetlone. Poezja przejęła mnie zgrozą: cóż za różnica z Arjostem i Wolterem! Było to kołtuńskie i płaskie (co za dobrą szkołę miałem już wówczas!), ale podziwiałem łakomie biust pani Konstancji Pipelet, która odczytała jeden poemat. Powiedziałem jej to potem: była wówczas żoną biedaczyny chirurga, a rozmawiałem z nią u hrabiny Beugnot, kiedy była księżną de Salm-Dyck, zdaje mi się. Opowiem o jej małżeństwie, poprzedzonem dwoma miesiącami pobytu u księcia de Salm, wraz ze swoim kochankiem, aby zobaczyć czy zamek się jej spodoba. Książę bynaj-