Strona:PL Stendhal - Życie Henryka Brulard.djvu/259

Ta strona została skorygowana.

mniej się nie łudził; wiedział wszystko i godził się ze wszystkiem; — i miał słuszność.
Byłem w Luwrze u pana Renault, autora Wychowania Achillesa, płaskiego obrazu, rytego przez zacnego Berwicka, i zostałem uczniem jego Akademji. Wszystkie smarunki, któremi trzeba było się opłacać, kartonowe, krzesłowe, etc., zdziwiły mnie bardzo: zupełnie nie znałem tych zwyczajów paryskich, a prawdę mówiąc żadnych zwyczajów. Musiałem uchodzić za skąpego.
Wlokłem wszędzie moje straszliwe rozczarowanie.
Znajdować płaskim i obrzydliwym ten Paryż, który wyobrażałem jako najwyższe dobro! Wszystko mi się nie podobało; od kuchni, która nie była taka jak w domu rodzinnym, owym domu, który wprzód zdawał mi się zbiorem wszystkiego złego.
Aby mnie dobić, strach że będę musiał przebyć egzamin, kazał mi znienawidzić moją ukochaną matematykę.
Zdaje mi się że straszliwy patrjota Daru powiadał mi: „Skoro, wedle świadectw które posiadasz, jesteś o tyle tęższy od swoich siedmiu kolegów, których przyjęto, mógłbyś nawet dziś, gdyby cię przyjęto, dogonić ich z łatwością“.
Pan Daru mówił jak człowiek przyzwyczajony do wpływów i wyjątków.
Jedna rzecz musiała, szczęściem dla mnie, zwolnić zapał pana Daru w przynaglaniu mnie do studjów. Rodzina moja obwołała mnie z pewnością cudem świata w każdym rodzaju; kochany dziadek ubóstwiał mnie, zresztą byłem jego dziełem, w gruncie nie miałem innego mistrza prócz niego, wyjąwszy matematykę. Przerabiał ze mną zadania łacińskie, robił prawie sam moje wiersze łacińskie, o musze, która znajduje czarną śmierć w białem mleku.
Taki był duch ojca jezuity, autora poematu, którego wiersze przerabiałem. Gdyby nie autorowie czytani ukradkiem, było mi przeznaczone nabrać tego ducha i podziwiać Kleopedję hrabiego Daru oraz ducha Akademji francuskiej. Czyby to było źle? Miałbym powdzenie od 1815 do 1830, reputację, pieniądze, ale moje