Strona:PL Stendhal - Życie Henryka Brulard.djvu/261

Ta strona została skorygowana.

Był to fałsz, było to gorzej jeszcze: niewdzięczność. Jeżeli było miejsce, gdziem się czuł mniej skrępowany i bardziej naturalny, to salon tej przemiłej i ślicznej pani Rebuffel, która mieszkała na pierwszem piętrze naszego domu: mój pokój był, zdaje mi się, nad salonem pani Rebuffel. Wujaszek Gagnon opowiadał mi, w jaki sposób zbałamucił ją w Ljonie, podziwiając jej ładną nóżkę i namawiając aby ją postawiła na walizie, iżby ją mógł lepiej podziwiać. Raz, gdyby nie pan Bartelon, pan Rebuffel byłby przyłapał mego wuja w pozycji bardzo nie dwuznacznej.
Pani Rebuffel, moja kuzynka, miała córkę Adelę, która zapowiadała wiele inteligencji; zdaje mi się, że nie dotrzymała słowa. Kochaliśmy się trochę, miłością dziecinną; potem nienawiść, a potem obojętność zajęły miejsce tych dzieciństw: straciłem ją wreszcie zupełnie z oczu od 1804. Z dziennika z 1836 dowiedziałem się, że ten głupiec jej mąż, baron August Petiet, ten sam który zranił mnie szablą w lewą nogę, zostawił ją wdową z synem, uczniem Politechniki.
Czy to w 1800 pani Rebuffel miała za kochanka pana Chieze, ciężkawego szlachcica z Walencji, przyjaciela mojej rodziny, czy dopiero w 1803? Czy to w 1800 czy w 1803 przezacny Rebuffel, człowiek z sercem i głową, na zawsze godzien szacunku w moich oczach, zaprosił mnie na obiad na ulicę Saint-Denis, do przedsiębiorstwa przewozowego, które prowadził z panną Barberen, swą wspólniczką i kochanką?
Cóż za różnica dla mnie, gdyby dziadek Gagnon był mnie polecił panu Rebuffel, zamiast panu Daru. Pan Rebuffel był siostrzeńcem pana Daru, mimo że młodszy tylko o siedem czy osiem lat. Z racji swej godności politycznej lub raczej administracyjnej, pan Daru (generalny sekretarz całego Languedoc: siedem departamentów!) chciał tyranizować pana Rebuffel, który w rozmowach, jakie mi opowiadał, łączył cudownie szacunek ze stanowczością. Przypominam sobie, że ton jego porównywałem z tonem Jana Ja-