Strona:PL Stendhal - Życie Henryka Brulard.djvu/279

Ta strona została skorygowana.

chałem trochę, patrząc na jego piękny złocisty mundur, na jego kapelusz, szpadę. Ale nie miałem najmniejszego uczucia zawiści. Widocznie rozumiałem, że nie mam matki takiej jak pani Cardon. Widziałem ją, jak męczy pana Daru (Piotra) aż do zniecierpliwienia najflegmatyczniejszego z ludzi. Pan Daru nie gniewał się, ale jego dzicze oczy warto było odmalować. Wreszcie powiedział jej przy mnie: „Pani, mam zaszczyt pani przyrzec, że jeżeli będą adjunkci, syn pani będzie w ich liczbie“.
Siostrą pani Cardon była, zdaje mi się, pani Augué des Portes, której córki żyły wówczas blisko z obywatelką Hortensją Beauharnais. Panienki te chowały się u pani Campan, koleżanki i prawdopodobnie przyjaciółki pani Cardon.
Żartowałem i rozwijałem mój wdzięk z r. 1800 z pannami Augué, z których jedna zaślubiła niedługo potem, zdaje mi się, generała Ney.
Wydawały mi się wesołe, co do mnie zaś musiała być ze mnie osobliwa figura: może te panienki miały dość sprytu, aby poznać że ja byłem dziwny a nie płaski. Wreszcie, nie wiem czemu, byłem tam mile widziany. Cóż za cudowny salon do kultywowania! Oto co stary pan Daru powinien mi był wytłumaczyć. Tę prawdę, fundamentalną w Paryżu, zrozumiałem pierwszy raz aż w dwadzieścia siedem lat później, po sławnej bitwie pod San Remo. Los, któremu tyle zawdzięczam, oprowadzał mnie po wielu najwpływowszych salonach. Odrzuciłem, w 1814, miljonowe stanowisko; w 1828 byłem w najbliższych stosunkach z pp. Thiers (wczoraj ministrem Spraw Zagranicznych), Mignet, Aubernon, Beranger. Miałem wielkie uważanie w tym salonie. Pan Aubernon wydał mi się nudny, Mignet niedowcipny, Thiers zbyt bezczelny i gadatliwy, jeden Beranger mi podobał, ale, aby nie wyglądać na człowieka który schlebia władzy, nie odwiedziłem go w więzieniu i dopuściłem aby mnie pani Aubernon znienawidziła jako człowieka niemoralnego.
A hrabina Bertrand, w 1809 i 1810! Co za rok ambicji, lub raczej co za lenistwo!