Strona:PL Stendhal - Życie Henryka Brulard.djvu/280

Ta strona została skorygowana.

Mało żałuję straconej sposobności. Zamiast dziesięciu, miałbym dwadzieścia tysięcy; zamiast kawalerem, byłbym oficerem Legji honorowej; ale spędziłbym trzy albo cztery godziny dziennie na tych podłostkach ambicji, które stroi się mianem polityki; popełniłbym wiele nikczemności, byłbym prefektem w Mans (w 1814 miałem być mianowany prefektem w Mans).
Jedyna rzecz, której żałuję, to pobyt w Paryżu; ale byłbym zmęczony Paryżem w 1836, tak jak jestem zmęczony moją samotnością wśród dzikich w Civita Vicchia.
Razem wziąwszy, nie żałuję niczego, chyba tylko tego, że nie kupiłem renty za gratyfikacje Napoleona około roku 1808 i 1809.
Mimo to, stary Daru popełnił błąd (w duchu swoich pojęć) że mi nie powiedział:
„Powinieneś starać się spodobać pani Cardon, i pannom Augué, jej siostrzenicom. Przy ich protekcji byłbyś komisarzem wojennym o dwa lata wcześniej. Nie piśnij nigdy ani słowa, nawet panu Daru, o tem, co ci tu mówię. Pamiętaj, że nie dojdziesz do niczego inaczej, niż przez salony. Pracuj dobrze rano, a wieczór tkwij w salonie, moją sprawą jest pokierować tobą. Zacznij od tego, aby sobie zdobyć zasługi pilności. Nie przepuść nigdy wtorku pani Cardon“.
Trzeba było aż tyle słów, aby trafić do pojęć warjata, który więcej myślał o Hamlecie i o Mizantropie niż o życiu rzeczywistem. Kiedy się nudziłem w salonie, nie przychodziłem następnego tygodnia, zjawiałem się aż za dwa tygodnie. Przy mojej szczerej fizjognomji oraz straszliwej męce i wycieńczeniu o jakie przyprawia mnie nuda, łatwo pojąć, ile zyskiwałem przez te zaniedbania! Zresztą, zawsze mówiłem o głupcu: to głupiec. Manja ta zyskała mi cały tłum wrogów. Od czasu jak stałem się dowcipny (1826), tłumem cisnęły się złośliwości i słówka, których się nie zapomina, jak mówiła mi raz dobra pani Mérimée. Powinienem był być zabity dziesięć razy, a przecież mam tylko trzy rany, z których dwie są dzieciństwem (w rękę i w lewą mogę).
Moje salony, od grudnia 1799 do kwietnia 1800, to były: pani