Strona:PL Stendhal - Życie Henryka Brulard.djvu/292

Ta strona została skorygowana.

obrazów, które się widzi w podróży. Niebawem rycina tworzy całe wspomnienie i niweczy wspomnienie rzeczywiste.
To mi się zdarzyło z Madonną Sykstyńską w Dreźnie. Piękna rycina Müllera zniweczyła ją dla mnie, podczas gdy doskonale sobie wyobrażam liche pastele Mengsa z tej samej galerji drezdeńskiej, których ryciny nie widziałem nigdzie.
Widzę dobrze nudę trzymania konia za uzdę: ścieżka biegła po skałach.
Licho było w tem, że cztery nogi mego konia schodziły się w prostej linji utworzonej przez spotkanie się dwóch skał, które tworzyły drogę: wówczas koń robił taką minę, jakby się chciał przewrócić; na prawo nie było to tak groźne, ale na lewo! Coby powiedział pan Daru, gdybym mu zaprzepaścił konia? A zresztą, wszystkie moje rzeczy były w olbrzymim tobole, może i znaczna część pieniędzy.
Kapitan klął na służącego, który mu okaleczył drugiego konia, walił trzciną po głowie własnego konia, był to człowiek bardzo gwałtowny. Mną nie zajmował się ani trochę.
Na domiar niedoli, przejeżdżała, zdaje mi się, armata; trzeba było kazać koniom przeskoczyć na prawą stronę drogi; ale na tę okoliczność nie przysięgałbym: jest na rycinie.
Przypominam sobie wybornie to długie okrężne schodzenie, dokoła tego djabelskiego zamarzniętego jeziora.
Wreszcie koło Etrouble, lub przed Etrouble, w pobliżu wioski nazwanej Saint... licho wie jak, natura zaczęła być mniej surowa.
Było to dla mnie rozkoszne wrażenie.
Rzekłem do kapitana Burelviller:
„Święty Bernard, to tylko to?“
Zdaje mi się, że się pogniewał; myślał że udaję (w gwarze, ktorąśmy się posługiwali, że puszczam blagę).
Zdaje mi się, że widzę w moich wspomnieniach, że mnie potraktował od rekruckiego ucha, co mi się wydało zniewagą.
W Etrouble, gdzie nocowaliśmy, czy też w Saint... szczęście