— Jakto, mamusia umarła? ale jak to być może, żebym ja jej już ale ujrzał?
— Będziesz ty cicho, ojciec słyszy; o, leży tam w łóżku babcinem“.
Udałem się z niechęcią do tego łóżka, było tam ciemno bo firanki były zasunięte. Miałem antypatję do ojca, przykrość mi sprawiało uściskać go. W chwilę potem, przyszedł ksiądz Rey, człowiek bardzo wysoki, bardzo zimny, ospowaty, z twarzą nieinteligentną i poczciwą, mówiący przez nos (niedługo potem został wielkim wikarjuszem). Był to przyjaciel rodziny.
Czy uwierzycie? Z powodu że był księdzem, miałem do niego antypatję.
Ksiądz Rey stanął przy oknie, ojciec wstał, wziął szlafrok, wyszedł z alkowy zasłoniętej firankami z zielonego perkalu (były drugie, piękne firanki jedwabne, różowe, haftowane biało, które w dzień zasłaniały tamte).
Ksiądz Rey uściskał ojca w milczeniu. Ojciec wydał mi się bardzo brzydki, miał spuchnięte oczy, co chwila płynęły mu łzy. Zostałem w ciemnej alkowie i widziałem wszystko bardzo dobrze.
„Mój drogi panie, to dopust Boży“, rzekł wreszcie ksiądz, a słowo to, wyrzeczone przez człowieka którego nienawidziłem, do drugiego, którego też nie lubiłem, pogrążyło mnie w zadumie.
Weźmie mnie ktoś za człowieka bez serca, ale wówczas byłem tylko zdumiony śmiercią matki. Nie rozumiałem tego słowa. Czy odważę się napisać to, co Marion mi wymawiała od tego czasu często? Zacząłem źle mówić o God[1].
Zresztą, przypuśćmy, żebym kłamał co do tych ostrych punktów, to pewna że nie kłamię co do reszty. Jeżeli mam pokusę kłamać, to dopiero później, kiedy będzie chodziło o wielkie błędy znacznie późniejsze. Nie mam żadnego zaufania do inteligencji dzieci, zapowiadających się na nadzwyczajność. W rodzaju o wiele
- ↑ Po angielsku „Bóg“.