Zrobił się wielki hałas, wynoszono z salonu trumnę matki.
„A, nie znam się na porządkach takich ceremonij, rzekł obojętnie p. Picot wstając, co mnie bardzo uraziło; to było moje ostatnie wrażenie społeczne. Kiedym wszedł do salonu i ujrzał przykrytą czarnem suknem trumnę w której była moja matka, chwyciła mnie gwałtowna rozpacz, zrozumiałem wreszcie co to jest śmierć.
Ciotka Serafja już mnie oskarżyła o nieczułość.
Oszczędzam czytelnikowi wszystkich faz mojej rozpaczy w kościele parafjalnym św. Hugona. Dławiłem się, zdaje się że mnie musiano wynieść, bo moja boleść robiła zbyt wiele hałasu. Nigdy nie mogłem spokojnie patrzeć na ten kościół i na przylegającą doń katedrę. Sam dźwięk dzwonów katedralnych, nawet w r. 1828 kiedy odwiedziłem Grenoblę, budził we mnie ów tępy, oschły smutek, bez rozczulenia, ów smutek graniczący z gniewem.
Przybywszy na cmentarz położony w bastjonie przy ulicy Morw (dziś, a przynajmniej w 1828, zajętym przez wielki budynek, magazyn inżynierji wojskowej), robiłem szaleństwa, które Marion opowiedziała mi później. Zdaje się, że nie chciałem pozwolić, aby rzucano ziemię na trumnę matki, twierdząc że jej zrobią co złego. Ale
Na te tak czarne barwy smutnego obrazu
Trzeba spuścić zasłonę.
Wskutek skomplikowanych charakterów mojej rodziny, faktem jest, że, wraz z matką, skończyła się wszelka radość mego dzieciństwa.
W epoce, w której zajmowaliśmy pierwsze piętro przy placu Grenette, przed rokiem 1790 lub ściślej rzekłszy aż do połowy r. 1789, wuj mój, młody adwokat, miał ładne mieszkanko na drugiem piętrze na rogu placu Grenette i Grande-rue. Bawił się czę-