dewszystkiem spokój, a ona żyła samemi scenami. Dobry dziadek, w poczuciu swojej powagi ojcowskiej, wyrzucał sobie że nie pokazuje zębów (zachowuję wyrażenia lokalne; później może przełożę je na paryską francuszczyznę, na razie zachowuję je, aby sobie lepiej uprzytomnić szczegóły które mi się cisną). Dziadek szanował (bojąc się jej potrosze) swoją siostrę, która za młodu bardziej od niego kochała drugiego brata, zmarłego w Paryżu; rzecz której dziadek nigdy jej nie darował, ale przy jego charakterze à la Fontenelle miłym i zgodnym, nie objawiało się to w niczem; odgadłem to później.
Dziadek wyraźnie nie lubił swego syna Romana, świetnego i miłego młodzieńca.
Zdaje się, że właśnie te przymioty stały między ojcem a synem. To byli — ale każdy w innym rodzaju — najświetniejsi mężczyźni w mieście. Dziadek był pełen taktu w swoich konceptach, a dowcip jego wytworny i zimny mógł ujść niepostrzeżony. Był zresztą studnią wiedzy na owe czasy, w których kwitła najpocieszniejsza ignorancja. Głupcy lub zazdrośnicy (pp. Chample, Tournus (rogacz), Tourte) bezustanku, przez zemstę, komplementowali go za jego pamięć. Znał, wielbił i cytował ulubionych autorów na wszystkie okazje.
„Mój syn nic nie czyta“, powiadał czasami zgryźliwie. To była szczera prawda, ale niesposób było nudzić się w towarzystwie gdzie był młody Gagnon. Ojciec dał mu w swoim domu śliczne mieszkanko i pokierował go na adwokata. W mieście sądowniczem wszyscy lubili pieniactwo, żyli z pieniactwa i robili koncepty na pieniactwo. Znam jeszcze sporo konceptów na ten temat.
Dziadek dawał synowi mieszkanie i życie; prócz tego pensję stu franków miesięcznie — olbrzymia suma na Grenoblę w r. 1789; na drobne przyjemności; wujaszek zaś sprawiał sobie ubrania haftowane po trzy tysiące franków i utrzymywał aktorki.
Nawpół tylko odsłaniam te rzeczy, które odgadywałem z półsłówek dziadka. Przypuszczam, że wujaszek dostawał prezenty od
Strona:PL Stendhal - Życie Henryka Brulard.djvu/58
Ta strona została skorygowana.