Strona:PL Stendhal - Życie Henryka Brulard.djvu/63

Ta strona została skorygowana.

ki 1790—1795, w czasie której byłem biednym małym prześladowanym berbeciem, wciąż łajanym z lada powodu, i wspieranym jedynie przez filozofa à la Fontenelle, który nie chciał wypowiadać wojny z mego powodu, tem więcej że w tych utarczkach powaga jego kazała mu podnosić głos: rzecz do której miał najwyższy wstręt. Ciotka Serafja, która, nie wiem czemu, znienawidziła mnie, wiedziała również o tem.
W dwa ub trzy tygodnie po śmierci matki, ojciec i ja wróciliśmy do smutnego domu. Spałem w lakierowanem łóżeczku podobnem do klatki, w alkowie ojca. Oddalił służbę i jadał u dziadka, który nigdy nie chciał przyjąć za to pieniędzy. Sądzę, że to przez wzgląd na mnie dziadek mój zgodził się na ciągłe towarzystwo człowieka tak mu antypatycznego.
Łączyło ich jedynie uczucie głębokiej boleści. Po śmierci mojej matki, rodzina zerwała wszystkie stosunki towarzyskie i, ku mojej najgłębszej nudzie, żyła w zupełnem odosobnieniu.
Pan Joubert, góral, mój bakałarz, który mnie uczył początków łaciny, Bóg wie jak głupio, każąc mi recytować wciąż wstępne reguły — rzecz pod którą wzdragała się moja inteligencja, a miałem jej podobno dużo — umarł. Chodziłem do niego na lekcje na placyk Matki Boskiej; mogę rzec, że ani razu nie przechodziłem tamtędy, aby sobie nie przypomnieć matki i cudownie wesołych dni, jakie pędziłem za jej życia. Obecnie, nawet mój poczciwy dziadek, kiedy mnie całował, budził we mnie wstręt.
Pedant Joubert o strasznej twarzy zostawił mi jako legat drugi tom francuskiego przekładu Quintusa Kurejusza, owego płaskiego Rzymianina, który napisał żywot Aleksandra.
Ten okropny pedant, przeraźliwie wysoki, przeraźliwie chudy, zawsze w długim czarnym surducie, brudnym i podartym, nie był wszakże w gruncie zły.
Ale następca jego, ksiądz Raillane, był w całem znaczeniu tego słowa łajdakiem. Nie twierdzę, aby popełnił jakie zbrodnie, ale trudnoby o duszę bardziej oschłą, bardziej wrogą wszystkiemu co