Strona:PL Stendhal - Życie Henryka Brulard.djvu/69

Ta strona została skorygowana.

trochę zbyt mały nos tej pięknej Ljonki, pani..., przypomniał mi nos księdza; z tą chwilą niepodobna było mi nawet patrzyć na nią: udawałem w powozie że śpię. Nawet wsadziwszy ją na okręt i ulokowawszy ją z grzeczności za osiem talarów zamiast dwudziestu pięciu, wahałem się iść obejrzeć nowy lazaret, aby nie musieć jej zobaczyć i przyjmować jej podziękowań.
Ponieważ nie ma żadnej osłody, samo tylko brzydkie i nudne, we wspomnieniach o księdzu Raillane, conajmniej od dwudziestu lat odwracam ze wstrętem oczy od tej straszliwej epoki. Ten człowiek powinien był zrobić ze mnie łajdaka; był to, widzę teraz, skończony jezuita. Brał mnie na stronę w czasie naszych spacerów nad Izerą, od bramy Graille aż do ujścia Drac, lub poprostu do gaiku na wyspą, aby mnie ostrzegać że jestem nieostrożny w słowach: „Ależ, proszę księdza, mówiłem innemi słowami, to jest prawda, ja tak czuję.
„To nic, moje dziecko, nie trzeba tego mówić, nie wypada“. Gdybym był nasiąkł temi zasadami, byłbym dziś bogaty, bo kilka razy fortuna zapukała do moich drzwi. (Odrzuciłem w maju r. 1814 generalną dyrekturę zbożową w Paryżu pod rozkazami hrabiego Beugnot, którego żona miała dla mnie najżywszą sympatję; po jej kochanku, panu Pepin de Bellile, moim serdecznym przyjacielu, byłem może jej najbliższy ze wszystkich). Byłbym tedy bogaty, ale byłbym łajdakiem, nie miałbym uroczych wizji piękna, które często napełniają moją głowę w wieku fifty two.
Czytelnik sądzi może, że ja silę się oddalić ten nieszczęsny puhar goryczy, mianowicie konieczność mówienia o księdzu Raillane.
Miał brata, krawca, na końcu ulicy Wielkiej, który był uosobieniem plugastwa. Jednej ohydy brakło temu jezuicie: nie był brudny, przeciwnie bardzo dbały o siebie i czysty. Miał pasję do kanarków; chował je i utrzymywał bardzo schludnie; ale tuż przy mojem łóżku. Nie rozumiem, jak ojciec mógł cierpieć rzecz tak niezdrową.