Strona:PL Stendhal - Życie Henryka Brulard.djvu/78

Ta strona została skorygowana.

zwycięsko z takiej dyskusji, ojciec odwoływał się do księdza Raillane a przyczyny zadania, którego nie odrobiłem wczoraj, i które trzeba było zrobić właśnie w porze przechadzki.
Osądźcie wrażenie don Kiszota wśród tak okropnego smutku! Odkrycie tej książki czytanej pod lipą w alei gdzie siadywałem, jest może największą epoką w mojem życiu.
Ktoby uwierzył? Ojciec, widząc że parskam śmiechem, łajał mnie, groził że mi odbierze tę książkę (co uczynił też kilka razy), i brał mnie w pole, aby mi wykładać swoje plany meljoracyj.
Nękany nawet przy lekturze Don Kiszota, kryłem się w krzaki, do altanki na samym końcu sadu okolonego murem.
Znalazłem Moliera z ryciami; ryciny wydały mi się śmieszne, zrozumiałem tylko Skąpca. Znalazłem komedje Destouches’a; jedna z najpocieszniejszych rozczuliła mnie do łez. Była tam historja miłosna w stylu szlachetnym, to była moja słaba strona. Napróżno szukam w pamięci tytułu owej komedji, nieznanej nawet między nieznanemi komedjami tego płaskiego dyplomaty. Nocny dobosz, pomysł skopiowany z angielskiego, zabawił mnie mocno.
Widzę jako fakt utrwalony w mojej głowie, że, począwszy od siódmego roku, postanowiłem pisać komedje, jak Molier. Niema jeszcze dziesięciu lat, kiedy sobie przypomniałem okoliczności tego postanowienia.
Dziadek zachwycony był moim entuzjazmem do Don Kiszota, którego mu opowiadałem, bo jemu mówiłem prawie wszystko; ten przezacny sześćdziesięcioletni człowiek był w istocie jedynym moim kolegą.
Pożyczył mi, ale bez wiedzy córki, Orlanda Szalonego, przełożonego lub raczej, sądzę, naśladowanego z Arjosta przez pana de Tressan (którego syn, dziś marszałek polny, a w r. 1820 wstecznik dość płaski, ale w r. 1788 uroczy młody człowiek tyle przyczynił się do moich postępów w czytaniu, przyrzekając mi książeczkę pełną obrazków, której mi nigdy nie dał: niesłowność, która mnie bardzo zgorszyła).