Strona:PL Stendhal - Życie Henryka Brulard.djvu/80

Ta strona została skorygowana.

panny Rivière (córki oberżysty z ulicy Montorge), panny Bailly, modystki, przyjaciółki mego wuja, panów Drevon, pana Dolle, zaś z socjety arystokratycznej (termin z roku 1800, zastąpiony później przez ultra, potem przez legitymista) kawalera de Marcieu, pana de Bailly.
Niestety! zaledwie znałem ze słyszenia te miłe nazwiska! Rodzina moja wspominała je jedynie poto aby ubolewać nad ich szaleństwem; potępiała bowiem wszystko, miała żółtaczkę, trzeba to wciąż powtarzać, aby wytłumaczyć logicznie moje nieszczęście. Po śmierci mojej matki, rodzina moja zrozpaczona zerwała wszystkie stosunki ze światem; matka moja była duszą i weselem rodziny; ojciec ponury, nieśmiały, obraźliwy, niesympatyczny, miał charakter genewski (tam ciągle rachują, a nie śmieją się nigdy) i utrzymywał, o ile mi się zdaje, stosunki jedynie dla mojej matki.
Dziadek, człowiek miły, światowy, poszukiwany dla wdzięku rozmowy przez wszystkich od rękodzielnika do wielkiego pana, od pani Barthelemy, szewcowej, inteligentnej kobiety, aż do barona des Adrets, do którego nadal chodził na obiad raz na miesiąc, dziadek, ugodzony w samo serce śmiercią jedynej istoty którą kochał, czując się bliski sześćdziesiątki, zerwał ze światem przez wstręt do życia. Moja jedyna ciotka Elżbieta, niezależna a nawet bogata (jak na Grenoblę w r. 1789), zachowała parę domów gdzie chodziła na partyjkę wieczorem (przed wieczerzą, od 7 do 9-tej). Zdarzało się to dwa albo trzy razy na tydzień. Niekiedy, mimo iż przejęta szacunkiem dla praw ojcowskich, przez litość dla mnie, kiedy ojciec był w Claix, oznajmiała że jestem jej potrzebny i zabierała mnie jako swego rycerza do panny Simon, która rużowała się na cal grubo. Zacna ciotka wzięła mnie raz nawet na wielką kolację, jaką wydała panna Simon. Przypominam sobie jeszcze blask świateł i wspaniałość zastawy; był tam na środku stołu serwis z posążkami ze srebra. Nazajutrz, ciotka Serafja zdenuncjowała mnie przed ojcem, przyszło do wielkiej sceny. Te starcia, bardzo uprzejme co do formy, ale pełne owych zatrutych słówek, których