Strona:PL Stendhal - Życie Henryka Brulard.djvu/81

Ta strona została skorygowana.

nie zapomina się nigdy, stanowiły jedyną rozrywkę tej smutnej rodziny, w której pomieścił mnie mój zły los. Jakże zazdrościłem siostrzeńcowi pani Barthelemy, naszej szewcowej!
Cierpiałem, ale nie widziałem przyczyn tego wszystkiego; przypisywałem wszystko niegodziwości ojca i ciotki Serafji. Aby być sprawiedliwym, trzebaby zrozumieć mieszczan odętych pychą, którzy chcą dać swemu jedynakowi, jak mnie nazywali, arystokratyczne wychowanie. Te pojęcia były o wiele ponad mój wiek; zresztą ktoby mi ich udzielił? Jedynymi mymi przyjaciółmi byli: kucharka Marion oraz Lambert, lokaj dziadka. Słysząc jak się z niemi śmieję w kuchni, Serafja wciąż mnie odwoływała. W tej rodzinie ludzi wiecznie w złych humorach byłem ich jedynem zatrudnieniem; stroili te dokuczliwości mianem wychowania i prawdopodobnie byli w tem szczerzy.
Stykając się wciąż ze mną, dziadek udzielił mi swego kultu dla literatury. Horacy i Hipokrates byli w moich oczach czemś grubo innem, niż Romulus, Aleksander i Nurna. Wolter był czemś innem niż ten dudek Ludwik XVI, z którego sobie drwił, albo ten rozpustnik Ludwik XV, którego brudne nałogi potępiał; mówił ze wstrętem o du Barry, a brak słowa pani, na tle panującej w naszym domu dworności, uderzył mnie wielce: brzydziłem się temi istotami. Mówiło się zawsze: pan de Voltaire; dziadek wymieniał zawsze to nazwisko z uśmiechem pełnym szacunku i przywiązania.
Niebawem przyszła polityka. Rodzina moja należała do najbardziej arystokratycznych w mieście, co sprawiło, że natychmiast uczułem się wściekłym republikaninem. Widziałem piękne pułki dragonów ciągnące do Włoch, zawsze ktoś stał kwaterą w domu; pożerałem je oczyma; otóż, moja rodzina nienawidziła ich. Niebawem księża zaczęli się kryć; zawsze mieliśmy w domu jednego albo dwóch schowanych. Obżarstwo jednego z pierwszych którzy przybyli, grubasa z wyłażącemi na wierzch oczami, kiedy się napychał salcesonem, przejęło mnie wstrętem. (Mieliśmy wyborny salceson po który chodziłem do piwnicy ze służącym Lambertem; przecho-