Strona:PL Stendhal - Życie Henryka Brulard.djvu/87

Ta strona została skorygowana.

bym łaciny w półtora roku chłopca przeciętnych zdolności. Ale czy to było nic gryźć tę wściekłą łacinę dwie godziny rano i trzy godziny wieczór? To wielkie pytanie. Około r. 1819, nauczyłem angielskiego w dwadzieścia sześć dni pana Antonio Clerichetti z Medjolanu, który męczył się ze skąpym ojcem. Trzydziestego dnia sprzedał księgarzowi swój przekład badania księżnej Walji (Karoliny Brunszwickiej), wielkiej k...y, której jej mąż, król i mający do wydania miljony, nie mógł dowieść, że zrobiła go tem, czem jest 95 mężów na 100.
Zatem, absolutnie nie pamiętam wydarzenia które mnie rozdzieliło z księdzem Raillane.
Po mękach każdej godziny, owocu tyranji tego niegodziwego jezuity, widzę się nagle, u mego kochanego dziadka, sypiam w gabineciku w kształcie trapezu przylegającym do jego sypialni i biorę lekcje łaciny od poczciwego Durand, który przychodził, o ile mi się zdaje, dwa razy dziennie, od dziesiątej do jedenastej i od drugiej do trzeciej. Moja rodzina przestrzegała zawsze ściśle zasady, aby mi nie dozwalać zetknięcia z dziećmi z gminu. Ale lekcje z panem Durand odbywały się w obecności mego kochanego dziadka, w zimie w jego sypialni, w lecie w salonie koło terasy, czasami w przedpokoju, przez który się prawie nigdy nie przechodziło.
Wspomnienie tyrana Raillane przejmowało mnie grozą aż do r. 1814; w tej epoce w przybliżeniu straciłem je z pamięci; wydarzenia Restauracji pochłonęły całą moją zgrozę i moje obrzydzenie. Jedynie te ostatnie uczucia budzą we mnie wspomnienia pana Durand w domu; cierpiałem bowiem jego lekcje także w Szkole centralnej, ale wtedy byłem szczęśliwy, przynajmniej w porównaniu: zaczynałem być wrażliwy na piękny krajobraz, na widok wzgórz Eybens i Echirolles, piękną łąkę angielską przy bramie Bonne, na którą wychodziło okno mojej klasy, szczęściem położonej na trzeciem piętrze.
Zdaje się że w zimie pan Durand przychodził do mnie na lekcję od siódmej do ósmej wieczór. Widzę się przynajmniej nad ma-