Strona:PL Stendhal - Życie Henryka Brulard.djvu/88

Ta strona została skorygowana.

łym stolikiem oświeconym łojówką, pan Durand przy kominku, zwrócony do stolika, przy którym ja siedzę.
Tam to pan Durand zaczął czytywać ze mną Metamorfozy Owidjusza. Widzę go jeszcze, zarówno jak żółty lub bukszpanowy kolor okładki tej książki. Zdaje mi się, że z przyczyny zbyt wesołej treści przyszło do żywej dyskusji między ciotką Serafją, wścieklejszą wówczas niż kiedykolwiek, i jej ojcem. Przez kult literatury pięknej, stawił jej czoło, i w miejsce ponurych okropności Starego Testamentu czytałem o amorach Pyrama i Tysbe, a zwłaszcza o Dafne zmienionej w drzewo laurowe. Ta powiastka ubawiła mnie szalenie. Pierwszy raz w życiu zrozumiałem, że można znaleść przyjemność w łacinie, która była moją męczarnią od tylu lat.
Ale tutaj chronologja tej ważnej historji pyta: „Od ilu lat?“
Doprawdy, nie mam pojęcia. Zacząłem łacinę w siódmym roku, w 1790. Zdaje mi się, że w V-tym roku byłem w Szkole Centralnej.
Byłem tam od roku, zajmowaliśmy bowiem wielką salę matematyczną, na pierwszem piętrze, w momencie zamordowania Roberjota w Rastadt. Zatem może w r. 1794 tłumaczyłem Metamorfozy Owidjusza. Dziadek pozwalał mi niekiedy czytać przekład pana Dubois-Fontanelle, mego późniejszego profesora.
Zdaje mi się, że śmierć Ludwika XVI — 21 stycznia 1793 — zaszła w czasie tyranji księdza Raillane. Rzecz ucieszna i w którą potomność z trudem uwierzy, moja rodzina, mieszczańska ale ocierająca się w swojem mniemaniu o szlachectwo, ojciec mój zwłaszcza, który uważał się za zrujnowanego szlachcica — wszyscy śledzili proces króla, czytali wszystkie dzienniki, tak jakby chodziło o proces bliskiego przyjaciela lub krewniaka.
Przyszła wieść o skazaniu; rodzina moja była w zupełnej rozpaczy. „Ale oni nigdy nie ośmielą się wykonać tego haniebnego wyroku“, powiadali. „Czemu nie, myślałem, jeżeli zdradził?“
Byłem w gabinecie ojca, przy ulicy des Vieux-Jesuites, około siódmej wieczór, w ciemną noc; czytałem przy lampie, oddzielony