Strona:PL Stendhal - Życie Henryka Brulard.djvu/90

Ta strona została skorygowana.

Zdaje mi się, że to, co się dzieje w r. 1835, usprawiedliwiło moje przewidywania z r. 1830.
Byłem tak przejęty tym wielkim aktem sprawiedliwości narodowej, że nie mogłem czytać dalej książki, z pewnością jednej z najbardziej wzruszających jakie istnieją. Ukryłem ją, położyłem przed sobą poważną książkę (prawdopodobnie Rollina, którego ojciec dał mi do czytania) i zamknąłem oczy, aby móc sycić się w spokoju tem wielkiem wydarzeniem. Ściśle to samo zrobiłbym dziś, z dodatkiem, że, o ile nie zaszłaby absolutna potrzeba, nic nie mogłoby mnie skłonić do oglądania zdrajcy, którego dobro ojczyzny wysyła na stracenie. Mógłbym wypełnić dziesięć stronic szczegółami tego wieczoru; ale, jeżeli czytelnicy z 1880 są takie same zdechlaki jak wykwintne towarzystwo z r. 1835, tak scena jak i jej bohater obudzą w nich uczucie głębokiego wstrętu, dochodzącego do tego, co te dusze z papier maché nazywają zgrozą. Co do mnie, o wiele więcej czułbym litości dla mordercy skazanego na śmierć bez niewzruszonych dowodów, niż dla King[1] któryby się znalazł w podobnym wypadku. Death of a King[2] — jeśli jest winien — jest zawsze użyteczna in terrorem dla zapobieżenia nadużyciom, w które krańcowe szaleństwo, zrodzone z absolutnej władzy, wtrąca tych ludzi. (Patrz upodobanie Ludwika XV-go w grobach świeżo zasypanych na cmentarzach wiejskich, które widział z powozu przejeżdżając w okolicach Wersalu. Patrz obecne szaleństwo młodej królowej Marji Portugalskiej).

Stronica, którą oto napisałem, zgorszyłaby nawet moich przyjaciół z r. 1835. Potępiono mnie u pani Beronde, w r. 1829, za to, że wished the death of the Duke of Bordeaux, Sam pan Mignet (dziś radca stanu) uczuł wstręt do mnie, a pani domu, którą kochałem (did like), ponieważ podobna była do Cerwantesa, nie przebaczyła mi tego nigdy; mówiła że jestem straszliwie niemoralny, i by-

  1. Króla.
  2. Śmierć króla.