Strona:PL Stendhal - Życie Henryka Brulard.djvu/93

Ta strona została skorygowana.

ryczni mieli być aresztowani; owi „poprostu“ mieli być jedynie pod nadzorem.
Widziałem to wszystko z dołu, jak dziecko; może, szperając w dzienniku Departamentu (jeżeli istniał taki w owej epoce), albo w archiwum, znalazłoby się coś odmiennego co się tyczy epoki, ale co do wrażeń moich i mojej rodziny, to jest pewne. Jakbądź się rzeczy miały, ojciec mój był notorycznie podejrzany, a dziadek poprostu podejrzany.
Ogłoszenie tych dwóch list było uderzeniem piorunu dla mojej rodziny. Pospieszam dodać, że ojca zwolniono aż 6-go termidora (aha! jest data. Uwolniony 6-go termidora, na trzy dni przed śmiercią Robespierra) i trzymano na liście przez dwadzieścia dwa miesiące.
To wielkie wydarzenie sięgałoby tedy 26-go kwietnia 1793. Wreszcie odnajduję w mojej pamięci, że ojciec był dwadzieścia dwa miesiące na liście, a spędził w więzieniu tylko trzydzieści dwa albo czterdzieści dwa dni.
Ciotka Serafja okazała w tej potrzebie wiele odwagi i energji. Udała się do członków Departamentu, to znaczy zarządu departamentalnego, obchodziła przedstawicieli ludu, i uzyskiwała zawsze zwłokę dwu lub trzytygodniową, niekiedy pięćdziesięciodniową.
Obecność swego nazwiska na fatalnej liście ojciec przypisuje dawnej swojej rywalizacji z Amarem, który też był adwokatem, o ile mi się zdaje.
W parę miesięcy po tem prześladowaniu, o którem bezustanku mówiono w rodzinie, wymknęła mi się naiwność, która potwierdziła opinję o ohydzie mego charakteru. Wyrażano w grzecznej formie zgrozę, jaką budziło nazwisko Amara.
„Ależ, rzekłem do ojca, Amar umieścił cię na liście jako notorycznie podejrzanego że nie kochasz Republiki, a mnie się wydaje pewne, że ty jej nie kochasz“.
Na to cała rodzina poczerwieniała z gniewu; omal nie wysłano