Strona:PL Stendhal - Życie Henryka Brulard.djvu/95

Ta strona została skorygowana.

Aby uniknąć straszliwego prześladowania, ojciec mój zamieszkał w pokoju mego wuja. Było to w zimie, bo mawiał do mnie: To istna lodownia.
Spałem obok jego łóżka w ładnem łóżeczku mającem kształt klatki na ptaki, z którego niepodobna było wypaść. Ale to nie trwało długo. Niebawem widzę się w krzywym pokoiku obok sypialni dziadka.
Zdaje mi się teraz, że to dopiero w epoce Amara i Merlinota zamieszkałem w krzywym pokoju. Było mi tam bardzo niemiło z przyczyny zapachu kuchni pana Reyboz albo Reybaud, korzennika, prowansalczyka, którego akcent śmieszył mnie. Słyszałem często, jak pomstował na swoją córkę, potwornie brzydką; inaczej nie omieszkałbym zrobić z niej damy moich myśli. Było to moje szaleństwo i trwało ono długo, ale zawsze przestrzegałem zupełnej dyskrecji, którą odnalazłem w cechach temperamentu melancholicznego wedle Cabanisa.
Bardzo byłem zdziwiony, widując ojca bardziej zbliska w pokoju wuja, że nie czyta już Bourdaloue, Massillona ani Biblji Sacy’ego w dwudziestu dwu tomach. Śmierć Ludwika XVI-go wtrąciła go, jak wielu innych, w Historję Karola I-go Hume’a; ponieważ nie umiał po angielsku, czytał przekład — jedyny wówczas — niejakiego pana Belot, albo prezydenta Belot. Niebawem, ojciec, zmienny i wyłączny w swoich gustach, utonął cały w polityce. Jako kiecko widziałem jedynie śmieszność tej zmiany, dziś widzę jej przyczyny. Może ta wyłączność, z jaką ojciec szedł za swemi namiętnościami (albo gustami) czyniła zeń człowieka wyrastającego nieco ponad przeciętność.
Oto pochłonął go całkowicie Hume i Smolett: chce mnie nakłonić do tych książek, tak jak, dwa lata wprzódy, chciał mi zaszczepić uwielbienie dla Bourdaloue. Może czytelnik osądzić, jak przyjąłem tę propozycję serdecznego przyjaciela znienawidzonej Serafji.