czy zostaje w domu czy też odchodzi. Juljan nie odzywał się ani słowa w tym przedmiocie, nie myślał zresztą o tem. Po straszliwych walkach, pani de Rênal ośmieliła się rzec drżącym głosem, w którym odbijała się cała jej miłość:
— Czy opuści pan swoich uczniów dla innej posady?
Drżący głos i spojrzenie pani de Rênal uderzyły Juljana. — Ta kobieta kocha mnie, pomyślał; ale, skoro się upewni że zostanę, odzyska dawną pychę, pożałuje przelotnej słabości. W mgnieniu oka ogarnął sytuację i odparł z namysłem:
— Bardzoby mi było przykro opuścić dzieci tak miłe i tak dobrze urodzone, ale może będzie trzeba. Mam obowiązki i względem siebie.
Wymawiając owo dobrze urodzone (jedno z arystokratycznych wyrażeń, których nauczył się od niedawna) Juljan doznał uczucia wstrętu.
— W oczach tej kobiety, ja (mówił sobie) nie jestem dobrze urodzony.
Słuchając go, pani de Rênal podziwiała jego inteligencję, urodę; serce się jej ściskało na myśl o rozstaniu. Znajomi, którzy, w nieobecności Juljana, przybyli na obiad, winszowali jej, jakby z umysłu, zdumiewającego człowieka, jakiego mąż jej miał szczęście odkryć. Nie znaczy to, aby w czemkolwiek byli zdolni ocenić postępy chłopców. Umiał na pamięć Biblję, i to po łacinie! ten fakt przejął Verrières podziwem, który przetrwa może wiek.
Juljan, który nie rozmawiał z nikim, nie wiedział o tem. Gdyby pani de Rênal miała bodaj trochę przenikliwości, powinszowałaby mu reputacji jaką sobie zyskał; w ten sposób, zaspokojony w swej dumie, byłby dla niej miły i słodki, tem bardziej iż nowa suknia wydała mu się czarująca. Pani de Rênal, też rada z nowej sukni i z pochwał Juljana, chciała się przejść trochę; wkrótce oznajmiła że nie jest w stanie iść, przyjęła ramię Juljana a dotknięcie tego ramienia nietylko nie dodało jej sił, ale odjęło je zupełnie.
Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom I.djvu/101
Ta strona została uwierzytelniona.