dojdzie wieku prawdziwej namiętności, nie znajduje w niej uroku nowości. Pani de Rênal nie czytywała romansów; wszystkie odcienie szczęścia były dla niej nowe. Żadna smutna prawda nie mroziła jej, nawet widmo przyszłości. W rojeniach swych, widziała się równie szczęśliwą za dziesięć lat, jak w tej chwili. Myśl o cnocie i wierze małżeńskiej, tak dręcząca przed kilku dniami, próżno nastręczała się jej duszy: oddalała ją jak natrętnego gościa. — Nigdy nie pozwolę Juljanowi posunąć się dalej, myślała; będziemy żyli nadal tak jak żyjemy od miesiąca. Będzie moim przyjacielem.
Szesnastoletnia dziewczyna miała różaną płeć i używała rużu.
Polidori.
Propozycja Fouquégo zmąciła szczęście Juljana; nie mógł się zdobyć na postanowienie.
— Może mi brak charakteru; byłbym lichym żołnierzem Napoleona. Ba! stosuneczek z panią domu rozerwie mnie na chwilę.
Szczęściem dla niego, nawet w tym podrzędnym epizodzie, wnętrze jego niezupełnie było zgodne z zuchwalstwem słów. Onieśmielała go ładna suknia pani de Rênal. Ta suknia była dlań niby awangarda Paryża. Duma jego nie chciała się w niczem poddać przypadkowi i chwili. W myśl zwierzeń Fouquégo, oraz mętnych pojęć o miłości zaczerpniętych z Biblji, ułożył plan kampanji. Ponieważ, nie przyznając się do tego przed sobą, był bardzo wzruszony, spisał sobie ów plan.
Nazajutrz rano, spotkał się na chwilę z panią de Rênal w salonie.
— Czy pan niema innego imienia prócz Juljan? spytała.
Na to pochlebne zapytanie, bohater nasz nie wiedział co od-