Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom I.djvu/118

Ta strona została uwierzytelniona.

przeznaczonych na zburzenie, dziewięć należało do śmietanki Verrières.
W oczach Juljana intryga ta była donioślejsza niż bitwa pod Fontenoy, której nazwę wyczytał pierwszy raz w książkach Fouquégo. Wiele rzeczy zdumiewało Juljana już od pięciu lat, odkąd zaczął chodzić wieczorami do proboszcza. Ale, ponieważ dyskrecja i pokora ducha są to główne przymioty adepta teologji, niepodobna mu było pytać o cokolwiek.
Jednego dnia, pani de Rênal dała jakiś rozkaz lokajowi męża, owemu wrogowi Juljana.
— Ależ, proszę pani, to dziś ostatni piątek, odparł szczególnym tonem.
— Idź, rzekła pani de Rênal.
— Więc cóż! rzekł Juljan, pójdzie do owego spichrza, który był dawniej kościołem i który teraz świeżo zwrócono religji; ale poco? to jedna z tajemnic, których nigdy nie zdołałem przeniknąć.
— Jestto instytucja bardzo zbawienna, ale nader osobliwa, odparła pani de Rênal. Kobiety nie mają tam wstępu! tyle tylko wiem, że wszyscy się tam tykają. Nasz lokaj, naprzykład, spotka tam pana Valenod: ten pyszałek, głupiec nie pogniewa się, skoro go nasz Jan zagadnie per ty; ba, sam odpowie w tym samym tonie. Jeśli ci zależy na tem aby wiedzieć co się tam dzieje, poproszę Maugirona i Valenoda o szczegóły. Płacimy po dwadzieścia franków od każdego służącego, iżby, pewnego dnia, nie wyrżnęli nas.
Czas leciał. Urok kochanki odrywał Juljana od jego posępnej ambicji. Nie mógł z nią mówić o rzeczach smutnych i poważnych, skoro należeli do przeciwnych obozów: okoliczność ta pomnażała bezwiednie szczęście Juljana i wpływ pani de Rênal.
W chwilach gdy obecność zbyt inteligentnych dzieci kazała się im zamykać w granicach chłodnej i rozsądnej gawędy, Juljan, bez cienia buntu, patrząc na nią oczami promieniejącemi uczuciem, słuchał jej wyjaśnień o tem jak światek się toczy. Czasem, wśród opowiadania o jakiemś sprytnem oszustwie przy budowie