Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom I.djvu/126

Ta strona została uwierzytelniona.

człowiek na minę poirytowaną; prawą ręką rozdawał poważnie błogosławieństwa w stronę lustra.
— Co to może znaczyć? pomyślał. Czy ten młody księżyk dopełnia jakiej wstępnej ceremonji. To może sekretarz biskupa... Będzie niegrzeczny jak ci lokaje... Ano cóż, mniejsza! próbujmy.
Ruszył naprzód i przebył dość wolno całą długość sali, wciąż z oczami zwróconemi w stronę okna, gdzie młody człowiek, uroczystym gestem, bez przerwy rozdawał tysiączne błogosławieństwa.
W miarę jak się zbliżał, mógł tem wyraźniej oglądać zagniewaną minę młodego księdza. Na widok bogatej koronkowej komży, zatrzymał się mimowoli o kilka kroków od wspaniałego zwierciadła.
— Obowiązkiem moim jest zagadać doń, rzekł sobie wreszcie; ale piękność sali onieśmieliła go; przy tem z góry już czuł się przykro dotknięty opryskliwością jakiej się spodziewał.
Młody człowiek spostrzegł Juljana w lustrze, odwrócił się, i wypogadzając twarz rzekł łagodnie:
— I cóż, drogi panie, gotowe wreszcie?
Juljan zdumiał się. W chwili gdy młody człowiek się odwracał, Juljan ujrzał krzyż na jego piersiach: był to biskup z Agde. Taki młody, pomyślał Juljan; najwyżej sześć lub ośm lat starszy odemnie!...
I zawstydził się swoich ostróg.
— Wasza Dostojność, odparł nieśmiało, przychodzę z polecenia dziekana kapituły, księdza Chélan.
— A, tak! bardzo gorąco mi go rekomendowano, rzekł biskup grzecznym tonem, który podwoił zachwyt Juljana. Przepraszam bardzo, myślałem, że pan mi przyniósł infułę. Źle mi ją zapakowano w Paryżu; srebrna lama uszkodziła się mocno u wierzchołka, to będzie fatalnie wyglądało, dodał młody biskup smutnie; i jeszcze tak mi każą czekać.
— Jeśli Wasza Dostojność pozwoli, przyniosę infułę.