Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom I.djvu/148

Ta strona została uwierzytelniona.

wymagało siły charakteru o wiele wyższej niż ta którą nieborak rozporządzał. — Jeśli zostanę z żoną, myślał, znam siebie: jednego dnia, skoro mnie czem podrażni, wypowiem jej wszystko. Ona jest dumna, poróżnimy się i to zanim odziedziczy po ciotce! Wówczas dopiero będą sobie kpić ze mnie! Żona kocha dzieci, wszystko z czasem przejdzie na nie, a ja będę pośmiewiskiem całego Verrières. Jakto, powiedzą, nie umiał się nawet zemścić! Czy nie lepiej poprzestać na podejrzeniach i nie dochodzić bliżej? Ale wówczas wiążę sobie ręce, i nie będę mógł jej w przyszłości nic wyrzucać.
W chwilę potem, zraniona próżność znowuż przychodziła do głosu. Pan de Rênal przypomniał sobie szczegółowo anegdoty cytowane w Kasynie albo w Kole szlacheckiem w Verrières, kiedy który z żartownisiów przerwał pulę aby się zabawić kosztem jakiego zdradzonego męża. Jakże mu się w tej chwili koncepty wydały okrutne!
— Boże! dlaezego ona nie umarła! byłbym wówczas bezpieczny od wszelkiej śmieszności. Czemuż nie jestem wdowcem! spędzałbym pół roku w Paryżu, w najlepszem towarzystwie... Po tej chwili rojeń o szczęsnem wdowieństwie, myśl jego wróciła do sposobów zdobycia prawdy. — A gdyby tak o północy, kiedy wszyscy się udadzą na spoczynek, rozsypać otręby pod drzwiami Juljana? nazajutrz, o świcie, zostałby odcisk kroków?
— Bzdurstwo! wykrzyknął nagle z wściekłością; szelma Eliza zauważy otręby, i w całym domu będą gadać że jestem zazdrosny.
W innej anegdocie opowiadanej w Kasynie, mąż stwierdził zdradę, umocowując, za pomocą odrobiny wosku, włos, który zamykał niby pieczęcią drzwi żony i kochanka.
Ten sposób wydał mu się stanowczo najlepszy; układał już w głowie jak się nim posłużyć, kiedy, na zakręcie alei, ujrzał tę żonę którą chciałby widzieć na marach.
Wracała ze wsi. Poszła wysłuchać mszy w kościele w Vergy. Tradycja bardzo niepewna w oczach krytycznego filozofa, ale wiarygodna dla pani de Rênal, utrzymuje, że kościółek ów był niegdyś kaplicą zamkową pana de Vergy. Wyobrażała sobie bezustan-