Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom I.djvu/149

Ta strona została uwierzytelniona.

ku, jak mąż, niby przypadkiem, zabija na polowaniu Juljana, a potem, wieczór, daje jej serce kochanka do zjedzenia.
— Los mój, rzekła sobie, zależy od jego pierwszego wrażenia. Po tym nieszczęsnym kwadransie, nie znajdę już może sposobności do rozmowy. To nie jest człowiek działający z rozwagi; potrafię tedy, przy pomocy mego słabego rozsądku, przewidzieć co on zrobi albo powie. On rozstrzygnie o naszym wspólnym losie; władza jest w jego ręku. Ale ten los spoczywa w mej zręczności, w zdolności pokierowania tym gwałtownikiem, który, zaślepiony gniewem, nie widzi nic koło siebie. Wielki Boże! trzeba mi sprytu, zimnej krwi, skąd ich wziąć?
Wchodząc do ogrodu i widząc zdala męża, odzyskała, jakby czarami, spokój. Włosy i ubiór w nieładzie świadczyły że spędził noc bezsennie.
Podała mu list rozpieczętowany ale złożony. Pan de Rênal, nie otwierając, spoglądał na żonę błędnemi oczami.
— Patrz, rzekła, oto ohyda, którą mi wręczył jakiś człowiek, niedaleko ogrodu rejenta. Utrzymywał że cię zna i że ci jest winien wdzięczność. Żądam od ciebie jednej rzeczy: abyś odesłał, i to bez zwłoki, tego pana Juljana do rodziców.
Pani de Rênal wyrzekła to zdanie z pośpiechem, za wcześnie nawet może, aby się uwolnić od straszliwej myśli że je ma powiedzieć.
Ogarnęła ją radość na widok radości jaką sprawiła mężowi, z uporczywego spojrzenia jakie w nią wlepiał, odgadła że domysł Juljana był prawdziwy. Zamiast się trapić prawdziwem nieszczęściem, myślała: Cóż za inteligencja! co za doskonałe odczucie, i to w młodym niedoświadczonym chłopcu! Do czegóż on dojdzie z czasem! Ach, wówczas, wśród swoich tryumfów, zapomni o mnie.
Ten przelotny akt uwielbienia dla ubóstwianego kochanka rozproszył do reszty jej pomieszanie. Czuła się dumna ze swego kroku. — Byłam godna Juljana, powtarzała sobie ze słodką i cichą rozkoszą.