Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom I.djvu/161

Ta strona została uwierzytelniona.

plugawa karjera jaka cię czeka, a osiągniesz ją jedynie pod tym warunkiem i w takiem towarzystwie! Dochrapiesz się może posady na dwadzieścia tysięcy, ale trzeba ci będzie, opychając się łakociami, zabronić śpiewać biednemu więźniowi; będziesz wyprawiał obiady za pieniądze odkradzione z jego nędznego jadła, a podczas twoich obiadów on będzie jeszcze dotkliwiej czuł swą nędzę. — O Napoleonie! jak słodko było, aa twoich czasów, piąć się ku fortunie wśród niebezpieczeństw! Ale pomnażać nikczemnie niedolę biedaków!...
Wyznaję, że słabość, jakiej dowód składa Juljan w tym monologu, daje mi o nim dość lichą opinję. Byłby godnym kolegą owych spiskowców w glansowanych rękawiczkach, którzy zamyślają zmienić postać wielkiego kraju, a nie chcą wziąć na sumienie najlżejszego draśnięcia.
W tej chwili przywołano gwałtownie Juljana do jego roli. Jeżeli go zaproszono na obiad w tak wytwornem towarzystwie, to nie poto aby dumał i nic nie robił.
Zbogacony fabrykant perkalików, członek-korespondent akademji w Besançon i w Uzes, zagadnął go z końca stołu, czy to prawda co mówią powszechnie o jego nadzwyczajnej znajomości Nowego Testamentu.
Zapanowało głębokie milczenie: łaciński tekst Nowego Testamentu znalazł się jakby cudem w rękach uczonego członka dwu akademij. Odczytano, na los szczęścia, urywek łacińskiego zdania. Juljan wyrecytował dalszy ciąg: pamięć go nie zawiodła; obecni zaś wyrazili podziw z całą hałaśliwością, jaka ogarnia zwykle towarzystwo pod koniec obiadu. Juljan powiódł okiem po rozpromienionych twarzach kobiet; niektóre były niebrzydkie. Zauważył zwłaszcza żonę poborcy, a zarazem amatora-śpiewaka.
— Wstyd mi, w istocie, tak długo mówić po łacinie przy paniach, rzekł spoglądając w jej stronę. Gdyby pan Rubigneau (ów członek dwu akademij) zechciał przeczytać pierwsze z brzegu zda-