Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom I.djvu/166

Ta strona została uwierzytelniona.

dowcip i wdzięk, iż jakim Juljan wpaja dzieciom nowe pojęcia, mąż rzekł:
— Tak, tak, wiem, zohydza mnie w oczach dzieci; łatwo mu być dla nich sto razy milszym niż ja, który, ostatecznie, jestem ich panem. Wszystko, w naszej epoce, zmierza do tego aby zohydzić prawą władzę. Biedna Francja!
Pani de Rênal nie zastanawiała się nad odcieniami mężowskiego zachowania. Widziała możliwość spędzenia dwunastu godzin z Juljanem. Miała mnóstwo sprawunków; oświadczyła przytem, że chce jeść obiad w restauracji i, mimo przedłożeń męża, uparła się przy swojem. Dzieci, zachwycone samem słowem restauracja, z entuzjazmem poparły projekt.
Pan de Rênal zostawił żonę zaraz w pierwszym magazynie, sam zaś udał się z paru wizytami. Wrócił jeszcze markotniejszy; zyskał przeświadczenie, że całe miasto zajmuje się nim i Juljanem. Mimo to, nikt nie uchylił mu rąbka skandalicznych komentarzy krążących z ust do ust: to co mu powtórzono, odnosiło się jedynie do kwestji czy Juljan zostanie u niego z sześciuset frankami, czy też przyjmie ośmset u dyrektora.
Sam dyrektor, kiedy go pan de Rênal spotkał w towarzystwie, był bardzo oziębły. Postępowanie to było wcale zręczne; wogóle na prowincji roztrzepanie jest rzeczą dość rzadką: mało rzeczy się dzieje, wszystko zatem przetrawia się gruntownie.
Cechą natury pana Valenod były tupet i chamstwo. Od roku 1815, tryumfalna jego karjera spotęgowała te szacowne zalety. Panował, można powiedzieć, w Verrières pod berłem pana de Rênal; ale o wiele ruchliwszy, nie rumieniący się o nic, mieszający się do wszystkiego, biegający, piszący, rozprawiający bez przerwy, zapominający upokorzeń, wyzuty z godności osobistej, przeważył w końcu wpływ mera w oczach władzy duchownej. Valenod powiedział niejako miejskim łykom: Dajcie mi dwóch najgłupszych z pomiędzy was; urzędnikom: Wskażcie mi dwóch największych nieuków; leka-