Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom I.djvu/177

Ta strona została uwierzytelniona.

łem, wszystko ułożyłem: trzeba jechać, i nie pokazywać się przez rok w Verrières.
Juljan nie odpowiedział; zastanawiał się, czy nie powinien się dopatrzyć obrazy w opiece, jaką ksiądz Chélan, nie będąc, ostatecznie jego ojcem, nad nim rozciąga.
— Jutro o tej porze, będę miał zaszczyt zgłosić się ponownie, rzekł wreszcie.
Ksiądz Chélan, który spodziewał się że zdoła ugnieść w ręku tak młodego człowieka, rozwinął wiele wymowy. Juljan, opancerzywszy się postawą i fizjognomją pełną pokory, nie otworzył ust.
Wyszedł wreszcie i pobiegł wszystko powtórzyć pani de Rênal; zastał ją w rozpaczy. Mąż odbył z nią właśnie dość szczerą rozmowę. Wrodzona słabość charakteru, wspierana nadzieją ciotczynego spadku, skłoniły go do uznania niewinności żony. Zdał jej sprawę z osobliwego nastroju, w jakim zastał opinję w Verrières. Publiczność, omamiona przez zawistnych, sądzi fałszywie, ale wreszcie co począć?
Pani de Rênal łudziła się przez chwilę, że Juljan może przyjąć propozycje pana Valenod i zostać w Verrières. Ale nie była to już owa prosta, lękliwa kobieta z zeszłego roku: nieszczęsna namiętność, wyrzuty, oświeciły ją. Niebawem, słuchając męża, doszła do przeświadczenia, że rozstanie, przynajmniej chwilowe, stało się konieczne. Zdala odemnie, Juljan wróci do swych ambitnych projektów, tak naturalnych kiedy ktoś nie ma nic. A ja, wielki Boże, jestem tak bogata! i tak bezużytecznie! Zapomni o mnie. On, taki uroczy... pokocha go ktoś, i on pokocha. Och, nieszczęśliwa... Czyż mam prawo się skarżyć? Niebo jest sprawiedliwe, nie mam tej zasługi bym się otrząsnęła ze zbrodni, odejmuje mi rozum. Mogłam wszakże opłacić milczenie Elizy, nie było nic łatwiejszego. Nie zadałam sobie trudu aby się zastanowić chwilę, szał miłości pochłaniał mnie całą. Ginę teraz.
Juljan zdumiał się, iż, kiedy oznajmił pani de Rênal straszli-