na dwie godziny, wykazała mu, i to wciąż zapomocą jego własnych argumentów, iż powinien być dla pana Valenod uprzejmiejszy niż kiedykolwiek, a nawet przyjąć z powrotem Elizę. Ciężko było pani de Rênal zdobyć się na to, aby znów ujrzeć przy sobie tę dziewczynę, sprawczynię całego nieszczęścia. Ale myśl ta pochodziła od Juljana.
Pod wpływem kilkakrotnych ostrożnych wzmianek żony, pan de Rênal doszedł sam do myśli finansowo nader przykrej, iż najdotkliwszym dlań ciosem byłoby, gdyby Juljan, wśród wzburzenia i plotek całego Verrières, został w miasteczku jako nauczyciel domowy pana Valenod. W oczywistym interesie Juljana leżało przyjąć propozycje dyrektora. Przeciwnie, honor pana de Rênal wymagał, aby Juljan opuścił Verrières, poto by wstąpić do seminarjtun w Besançon albo Dijon. Ale jak skłonić go do tego, a potem skąd weźmie środki?
Pan de Rênal, widząc wiszącą nad nim ofiarę pieniężną, był bardziej zrozpaczony niż żona. Ona, po tej rozmowie, znajdowała się w położeniu desperata, który, zmęczony życiem, zażył dawkę szaleju; działa już, można powiedzieć, jedynie automatycznie, obojętny jest na wszystko. W takim stanie był Ludwik XIV, kiedy, umierając, powiedział: gdy byłem królem. Cudowne powiedzenie!
Nazajutrz, wczesnym rankiem, pan de Rênal otrzymał nowy anonim, tym razem pisany stylem wysoce obelżywym. W każdym wierszu mieściły się najgrubsze aluzje do jego roli. Wyglądało to na dzieło jakiegoś zawistnika niskiej klasy. List ten obudził w nim na nowo myśl wyzwania pana Valenod. Niebawem myśl ta skrystalizowała się wyraźniej: pan de Rênal wyszedł, udał się do rusznikarza po pistolety i kazał je nabić.
— Cóż, powtarzał sobie, gdyby nawet odżyła surowa administracja cesarza Napoleona, osobiście nie mam sobie do wyrzucenia ani jednego szeląga. Co najwyżej, zamykałem oczy; ale mam w biurku nielada listy uprawniające mnie do tego!
Zimna wściekłość męża przeraziła panią de Rênal; znów jęła
Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom I.djvu/179
Ta strona została uwierzytelniona.