Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom I.djvu/181

Ta strona została uwierzytelniona.

Był bardzo wzruszony. Ale, o milę za Verrières, gdzie zostawił tyle miłości, myślał już tylko o szczęściu oglądania Besançon, stolicy, dużego warownego miasta.
W czasie krótkiej trzydniowej rozłąki, pani de Rênal była pastwą jednej z najokrutniejszych złud miłości. Życie było jej znośne, między nią a ostatecznem nieszczęściem było jeszcze to oczekiwane ostatnie widzenie z Juljanem. Liczyła godziny, minuty, które ją od niego dzieliły. Wreszcie, trzeciego dnia, w nocy, usłyszała zdaleka umówiony sygnał. Przebywszy tysiąc niebezpieczeństw, Juljan stanął przed nią.
Od tej chwili miała już tylko jedną myśl: „widzę go po raz ostatni“. Zamiast odpowiadać na tkliwe wybuchy kochanka, była jak trup, ledwie zdradzający resztki życia. Kiedy się zmuszała do tego aby mu powtarzać że go kocha, czyniła to jakby z przymusem. Nic nie mogło jej oderwać od myśli o wiekuistem rozłączeniu. Podejrzliwy Juljan myślał przez chwilę, że już o nim zapomniała. Na cierpkie jego słowa odpowiedziały jedynie dwie łzy spływające w milczeniu, oraz konwulsyjny niemal uścisk ręki.
— Ależ, na miły Bóg, jakże chcesz abym ci wierzył? odpowiadał Juljan na chłodne zaklęcia kochanki; sto razy więcej serca objawiałaś pani Derville, prostej znajomej.
Pani de Rênal, skamieniała, nie wiedziała co odpowiedzieć.
— Niepodobna więcej cierpieć... Mam nadzieję, że umrę... Czuję, że serce mi stygnie...
Więcej Juljan nie zdołał z niej wydobyć.
Kiedy, o świcie, trzeba się było rozstać, łzy pani de Rênal ustały nagle zupełnie. Patrzała bez słowa, bez pieszczoty, jak Juljan przywiązuje sznur do okna. Napróżno mówił:
— Przyszło nareszcie to, czego tak pragnęłaś. Odtąd, będziesz mogła żyć bez wyrzutów. Za najmniejszem niedomaganiem dzieci, nie będziesz ich widziała w grobie.
— Żal mi, że nie możesz uścisnąć Stasia, odparła chłodno.