Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom I.djvu/187

Ta strona została uwierzytelniona.

zapłacenia. Amanda była równie zmieszana jak on i bardzo czerwona: wydała mu resztę jak mogła najwolniej, równocześnie mówiąc cicho:
— Wyjdź natychmiast z kawiarni, albo cię nie chcę znać, a chciałabym bardzo...
Juljan wyszedł, ale zwolna. Czy nie jest moim obowiązkiem, powtarzał sobie, abym teraz ja przyjrzał się temu brutalowi? W tej niepewności stał godzinę na ulicy: czekał, czy rywal nie przyjdzie. Nie zjawił się, Juljan odszedł wreszcie.
Bawił w Besançon dopiero od kilku godzin, a już napytał się zgryzoty. Stary chirurg udzielił mu niegdyś, mimo swej podagry, paru lekcyj fechtunku; oto cała umiejętność, jaką Juljan miał, w paroksyzmie swego gniewu, na podorędziu. Ale kłopot ten byłby niczem, gdyby Juljan wiedział w jaki sposób wyrazić swoje niezadowolenie inaczej niż policzkując przeciwnika; otóż, gdyby przyszło do walki ręcznej, rywal jego, olbrzymi dryblas, poturbowałby go i odszedłby spokojnie.
— Dla takiego nieboraka jak ja, myślał Juljan, bez stosunków i bez pieniędzy, niewielka będzie różnica między seminarjum a więzieniem; trzeba mi złożyć świecką odzież w jakiej gospodzie, gdzie przebiorę się na czarno. Jeśli mi się uda kiedy wyrwać na kilka godzin, będę mógł przebrać się znowu i odwiedzić Amandę. Rozumowanie było bardzo piękne, ale Juljan mijał jedną gospodę po drugiej, nie śmiejąc wejść.
Wreszcie, kiedy przechodził pod Hotelem Ambasadorów, niespokojne jego oczy spotkały się z oczami zażywnej kobiety, dość młodej jeszcze, rumianej, o wesołej i życzliwej twarzy. Zbliżył się i zwierzył ze swego kłopotu.
— Oczywiście, mój śliczny księżuniu, odparła gospodyni, przechowam twoje suknie, nawet przetrzepię je od czasu do czasu. W tej porze, nie dobrze jest zostawić sukienne ubranie nie ruszając go potrosze.