Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom I.djvu/191

Ta strona została uwierzytelniona.

Podniesiono go, posadzono na fotelu. Usłyszał, jak straszny człowiek mówi do odźwiernego:
— Widać ma wielką chorobę; tego nam jeszcze brakowało.
Skoro Juljan zdołał otworzyć oczy, człowiek o czerwonej twarzy znowu pisał; odźwierny znikł... — Trzeba być mężnym, rzekł sobie nasz bohater, a zwłaszcza kryć to co się czuje. (Doznawał gwałtownego bólu w sercu). Jeśli dostanę ataku, Bóg wie co o mnie pomyślą.
Wreszcie, ksiądz przestał pisać, i rzekł patrząc z pod oka na Juljana.
— Możesz odpowiadać?
— Tak, ojcze, rzekł Juljan słabym głosem.
— No, to wielce szczęśliwie.
Człowiek w czerni podniósł się nieco, szukając z niecierpliwością jakiegoś listu w szufladzie która zaskrzypiała przy otwieraniu. Znalazł, usiadł zwolna, i rzekł patrząc znowu na Juljana z miną odbierającą chłopcu resztkę życia.
— Poleca cię ksiądz Chélan, najlepszy proboszcz w djecezji, najzacniejszy człowiek pod słońcem, i mój przyjaciel od trzydziestu lat.
— A, więc to z księdzem Pirard mam zaszczyt mówić, rzekł Juljan zamierającym głosem.
— Prawdopodobnie, odparł dyrektor seminarjum patrząc nań zgryźliwie.
Małe oczki zaiskrzyły się zdwojonym blaskiem, któremu towarzyszył mimowolny skurcz w kątach ust. Była to fizjognomja tygrysa, smakującego zawczasu rozkosz pożarcia ofiary.
— List krótki, rzekł jakby sam do siebie. Intelligenti pauca; w dzisiejszych czasach, im mniej się pisze, tem lepiej. Czytał głośno:
„Polecam ci Juljana Sorel, z mojej parafji, którego ochrzciłem niespełna przed dwudziestu laty; ojciec jest bogatym cieślą, ale mu nic nie daje. Juljan będzie wybitnym pracownikiem w winnicy