Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom I.djvu/196

Ta strona została uwierzytelniona.
XXVI. ŚWIAT, ALBO CZEGO BRAKUJE BOGACZOM.

Jestem sam na ziemi, nikt nie raczy myśleć o mnie. Wszyscy, co dochodzą do czegoś, posiadają bezczelność lub twardość do których nie czuję się zdolnym. Nienawidzą mnie dla mej dobroduszności. Och, niebawem umrę, bądź z głodu, bądź ze zgryzoty iż ludzie są tak twardzi!
Young.

Czemprędzej oczyścił suknie i zszedł na dół; spóźnił się. Zastępca nauczyciela połajał go surowo; miast się usprawiedliwiać, Juljan skrzyżował ręce na piersi:
Peccavi, pater optime (zgrzeszyłem, wyznaję mą winę, ojcze) rzekł skruszonym głosem.
Ten pierwszy występ zyskał uznanie. Sprytniejsi uczniowie odgadli, że mają do czynienia z kimś, komu arkana rzemiosła nie są obce. Skoro nadeszła pora rekreacji, Juljan uczuł że jest przedmiotem powszechnej ciekawości; ale odpowiedział na nią wstrzemięźliwością i milczeniem. Zgodnie z zasadami jakie sobie stworzył, patrzał na swoich trzystu dwudziestu jeden kolegów jako na wrogów; najniebezpieczniejszym zaś ze wszystkich był, w jego oczach, ksiądz Pirard.
Wkrótce potem, przyszło Juljanowi wybrać spowiednika; wręczono mu listę.
— Ech, Boże! za kogo mnie oni mają, rzekł sobie w duchu; czy myślą żem ja fryc? I wybrał księdza Pirard.
Nie wiedział nawet, jak bardzo ten krok był doniosły. Młodziutki seminarzysta rodem z Verrières, który od początku garnął się do Juljana, pouczył go, iż roztropniej było może wybrać wicerektora, księdza Castanède.
— Ksiądz Castanède jest wrogiem księdza Pirard, którego podejrzewają o jansenizm, dodał nachylając się do ucha Juljana.
Pierwsze kroki naszego bohatera, który tak wiele mniemał