Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom I.djvu/197

Ta strona została uwierzytelniona.

o swej przebiegłości, były wszystkie, jak wybór spowiednika, omyłką. Zaślepiony wyobraźnią, brał, w swojem zarozumieniu, intencję za czyny, i sądził że jest skończonym hipokrytą. W szaleństwie swem dochodził do tego, że wyrzucał sobie nadmierną doskonałość w obłudzie, tej sztuce ludzi słabych.
— Niestety! to moja jedyna broń! W innej epoce, mówił sobie, zarabiałbym na chleb wymową czynów w obliczu nieprzyjaciela.
Juljan, rad ze swego postępowania, rozglądał się dokoła; wszędzie znajdował pozory najsurowszej cnoty.
Jakiś dziesiątek seminarzystów żył w aureoli świętości, miewali widzenia jak św. Teresa i św. Franciszek, wówczas gdy wystąpiły u niego stygmaty na górze Vernia, w Apeninach. Ale to była wielka tajemnica. Ci biedni młodzi wizjonerzy byli prawie zawsze w infirmerji. Setka innych łączyła z niezłomną wiarą niestrudzoną pilność. Zapracowywali się aż do choroby, bez wielkich rezultatów. Paru wyróżniło się istotnemi zdolnościami, między innymi niejaki Chazel; ale Juljan czuł do nich odrazę, i wzajemnie.
Reszta seminarzystów, to byli nieokrzesani chłopcy, kujący łacińskie wyrazy, których ledwie rozumieli znaczenie. Prawie wszystko chłopscy synowie, którzy woleli zarabiać na chleb lichą łaciną niż pracą na roli. Na podstawie tych spostrzeżeń, Juljan, od pierwszych dni, oddał się nadziei rychłych tryumfów. W każdej służbie trzeba ludzi inteligentnych, powiadał sobie: ostatecznie ktoś musi coś robić. Pod Napoleonem byłbym sierżantem; między tymi przyszłymi proboszczami będę wielkim wikarjuszem.
Wszyscy ci nieboracy, myślał dalej, od dzieciństwa chodzący w kieracie, żyli, aż do przybycia tutaj, zsiadłem mlekiem i czarnym chlebem. W domu jadali mięso ledwo kilka razy na rok. Podobni żołnierzom rzymskim, którym wojna zdawała się odpoczynkiem, ci nieokrzesani chłopi oczarowani są rozkoszami seminarjum.
W tępych ich oczach Juljan czytał zawsze zwierzęce zaspokojenie po obiedzie, a oczekiwanie przed obiadem. Oto ludzie, wśród