Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom I.djvu/200

Ta strona została uwierzytelniona.

Biedna Francja! dodał, przybierając obleśny i słodkawy głos księdza Maslon.
Odwiedziny te sprawiłyby na naszym bohaterze głębokie wrażenie, gdyby, zaraz nazajutrz, odezwanie się owego młodziutkiego seminarzysty z Verrières, który zdawał się Juljanowi takiem dzieckiem, nie otwarło mu oczu na ważne odkrycie. Od przybycia do seminarjum, postępowanie Juljana było jedynie szeregiem fałszywych kroków. Zaśmiał się z goryczą z samego siebie.
W istocie, w ważnych sprawach życia umiał się pokierować zręcznie; ale nie dość dbał o szczegóły, wagi zaś seminaryjne patrzą tylko na szczegóły. Toteż, już miał u kolegów opinję niedowiarka. Zdradziło go mnóstwo drobiazgów.
W ich oczach, posiadał najoczywiściej tę olbrzymią przywarę, że myślał, sądził samodzielnie, zamiast iść ślepo za autorytetem i przykładem. Ksiądz Pirard nie był mu żadną pomocą; nie odezwał się doń ani razu poza konfesjonałem, gdzie też naogół więcej słuchał niż mówił. Byłoby zgoła inaczej, gdyby wybrał księdza Castanède.
Odkąd Juljan zrozumiał własną nieopatrzność, nie zaznał ani chwili nudów. Zapragnął poznać całą rozciągłość złego; w tym celu wyszedł nieco z wyniosłego i upartego milczenia, jakiem odtrącał kolegów. Wówczas zemszczono się nad nim. Pojednawcze jego kroki przyjęto ze wzgardą i szyderstwem. Poznał, że od chwili wstąpienia do seminarjum, nie było ani godziny, zwłaszcza podczas rekreacji, któraby nie pociągnęła dodatnich lub ujemnych konsekwencyj; któraby nie pomnożyła liczby jego wrogów, lub nie zjednała mu życzliwości jakiegoś szczerze cnotliwego lub mniej gruboskórnego seminarzysty. Naprawić zło, które już się stało, było niezmiernie trudne. Odtąd, Juljan miał się bezustanku na baczności; chodziło o to, aby się dać poznać w zupełnie nowym charakterze.
Gra oczu, naprzykład, sprawiała mu wiele kłopotu. Nie bez racji, w seminarjum, mają je wszyscy spuszczone. — Jakiż ja bybyłem zarozumiały w Verrières, powiadał sobie Juljan, myśląc że