Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom I.djvu/208

Ta strona została uwierzytelniona.

boszcza, uzyskał to, że ksiądz powołał go na wikarego, wkrótce zaś potem (proboszcz umarł rychło) zajął jego miejsce w dobrej parafji. Inny znów wcisnął się jako następca starego sparaliżowanego księdza, zabawiając go przy stole i krając mu zręcznie kurczęta.
Seminarzyści, jak zresztą młodzi adepci wszelkich zawodów, przeceniają znaczenie tych środeczków, działających na ich wyobraźnię swą niezwykłością.
— Muszę, powtarzał sobie Juljan, włożyć się do tych rozmów.
Kiedy nie rozmawiano o kiełbaskach z kapustą i o tłustych probostwach, rozmawiano o świeckiem zastosowaniu zasad duchownych, o sprawach między biskupami i prefektami, między merem a proboszczem. W oczach Juljana rodziło się pojęcie jakby drugiego Boga, ale Boga o wiele groźniejszego i potężniejszego niż tamten: ten drugi Bóg, to był papież. Powiadano sobie, zniżając głos kiedy była pewność że ksiądz Pirard nie słyszy, że jeśli papież nie zadaje sobie trudu mianowania wszystkich prefektów i merów we Francji, to dlatego iż powierzył ten trud królowi, mianując go starszym synem Kościoła.
Wówczas to Juljan sądził, iż może wyzyskać ku swej chwale znajomość książki O Papieżu pana de Maistre. W istocie, zadziwił kolegów, ale znów obróciło się to przeciw niemu. Podrażnił ich, formułując lepiej niż oni sami ich własne mniemania. Ksiądz Chélan był nieopatrzny za Juljana, jak był nieopatrzny za samego siebie. Wpoiwszy mu nawyk ścisłego rozumowania i odrazę do czczych słów, zapomniał go pouczyć, że u chudego pachołka narów ten jest zbrodnią; wszelkie logiczne rozumowanie ma w sobie coś obrażającego.
Wymowę Juljana poczytywano mu za nową zbrodnię. Mówiąc o nim, koledzy zdołali wreszcie wyrazić jednem słowem wstręt jaki w nich budził: nazwali go Marcinem Lutrem; zwłaszcza, mówili, z przyczyny owej piekielnej logiki, którą się tak pyszni.
Niejeden młody seminarzysta miał świeższą cerę i mógł pobić