Juljana urodą; ale on miał białe ręce, i nie mógł ukryć niektórych nałogów wyszukanej czystości. Zaleta ta nie była zgoła zaletą w ponurym gmachu do którego los go rzucił. Niechlujni chłopi, którzy go otaczali, okrzyknęli go rozpustnikiem. Lękamy się znużyć czytelnika tysiącznemu niedolami naszego bohatera. Najsilniejsi z klasy chcieli wprowadzić znęcanie się nad nim: trzeba mu było uzbroić się w żelazny cyrkiel, i oznajmić, ale tylko gestem, że zrobi zeń użytek. Gesty trudniej wyzyskać w raportach donosicieli niż słowa.
Wszystkie serca ogarnęło wzruszenie. Zdawało się, że obecność Boga zstąpiła w te wązkie gotyckie uliczki, przybrane ze wszystkich stron, i wysypane piaskiem dzięki staraniu wiernych.
Young.
Daremnie Juljan silił się być małym i głupim, nie mógł pozyskać sympatji, nadto był inny. — A wszakże, powiadał sobie, profesorowie ci, to ludzie bardzo sprytni, wybrani z pośród tysiąca: w jaki sposób nie smakują w mojej pokorze? Jeden tylko był natyle uprzejmy, że wierzył we wszystko i wszystko dawał w siebie wmówić. Był to ksiądz Chas Bernard, mistrz ceremonji przy katedrze, gdzie, od piętnastu lat, obiecywano mu miejsce kanonika; tymczasem wykładał wymowę kościelną w seminarjum. W epoce swego zaślepienia, Juljan najczęściej celował na tym kursie; ksiądz Chas nabrał dlań sympatji i po lekcji nieraz brał go pod ramię aby się z nim przejść po ogrodzie.
— Do czego on zmierza? myślał Juljan, słuchając jak przez całe godziny ksiądz opowiada mu o bogactwach katedralnej szatni. Było tam siedemnaście ornatów haftowanych złotem, nie licząc żałobnych. Wiele rachowano na starą prezydentową de Rubempré;