dama ta, licząca dziewięćdziesiąt lat, przechowywała, od siedemdziesięciu lat conajmniej, wyprawne suknie ze wspaniałych materyj lyońskich przetykanych złotem. — Wyobraź sobie, chłopcze, mówił ksiądz zatrzymując się nagle i otwierając szeroko oczy, te suknie stoją same na ziemi, tyle w nich złota. Przypuszczają powszechnie w Besançon, że, dzięki testamentowi prezydentowej, skarbiec katedralny wzbogaci się o więcej niż dziesięć ornatów, nie licząc kilku kap na uroczyste święta. Ba! więcej jeszcze, dodał ksiądz Chas zniżając głos, mam powody przypuszczać, że prezydentowa zostawi nam osiem wspaniałych pozłacanych świeczników, nabytych, jak wieść niesie, we Włoszech przez Karola Śmiałego, którego ulubionym ministrem był jeden z przodków tej damy.
— Dokąd ten człowiek zmierza z tą rupieciarnią? myślał Juljan. Te zręczne przygotowania trwają już cały wiek, a za nic nie chce puścić farby. Musi mi strasznie nie ufać. Sprytniejszy jest niż wszyscy inni, których tajemne cele można przeniknąć w ciągu dwóch tygodni. Rozumiem, ten człowiek cierpi w swej ambicji od piętnastu lat!
Jednego wieczora, podczas lekcji, zawołano Juljana do księdza Pirard.
— Jutro mamy święto Corpus Domini (Bożego ciała); ksiądz Chas-Bernard potrzebuje cię przy zdobieniu katedry; idź i bądź posłuszny.
Ksiądz Pirard przywołał go jeszcze i dodał z wyrazem współczucia:
— Od ciebie zależy, czy chcesz skorzystać ze sposobności i przejść się po mieście.
— Incedo per ignes, odparł Juljan (mam ukrytych wrogów).
Nazajutrz, wczesnym rankiem, Juljan udał się, ze spuszczonemi oczami, do katedry. Widok ulic i rozpoczynającego się ruchu dobrze nań oddziałał. Na wszystkie strony zdobiono okna dywanami. Cały czas spędzony w seminarjum wydał się Juljanowi jedną chwilą. Myśl jego była w Vergy, oraz przy pięknej Amandzie Bi-
Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom I.djvu/210
Ta strona została uwierzytelniona.