Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom I.djvu/213

Ta strona została uwierzytelniona.

będziemy pilnowali. Możemy mówić o szczęściu, jeśli będzie brakowało tylko paru łokci tej ślicznej materji, która stroi dół filarów. To także dar pani de Rubempré; pochodzi od słynnego hrabiego, jej prapradziadka; czyste złoto, drogie dziecko, szepnął ksiądz do ucha Juljana z widocznem podnieceniem: czyściutenienieczkie! Polecam ci dozór w skrzydle północnem, nie wychodź stamtąd. Ja biorę na siebie skrzydło południowe i wielką nawę. Baczność na konfesjonały: z nich konfidenci złodziejscy wypatrują chwilę gdy obrócimy się plecami.
W tej chwili, wybiły trzy kwadranse na dwunastą: natychmiast rozległ się wielki dzwon. Pełne i uroczyste dźwięki wzruszyły Juljana. Dusza jego uleciała ponad ziemię.
Zapach kadzidła i listków róży, które dziewczątka w bieli rzucały przed św. Sakramentem, odurzyły go do reszty.
Te uroczyste dźwięki dzwonu powinny były obudzić w Juljanie jedynie myśl o pracy dwudziestu ludzi, płatnych po pięćdziesiąt centymów i wspomaganych może przez piętnastu lub dwudziestu wiernych. Powinien był myśleć o zużywaniu się sznurów i budynku, o niebezpieczeństwie samego dzwonu który spada co dwa wieki, oraz zastanowić się nad sposobem zmniejszenia zarobku dzwonników, albo też spłacenia ich jakim odpustem czy inną łaską Kościoła nie nadwerężającą sakiewki.
W miejsce tych roztropnych myśli, dusza Juljana, podniecona pełnią tych dźwięków, błądziła w urojonych przestrzeniach. Nigdy nie będzie zeń dobry ksiądz ani dobry administrator. Dusze ulegające podobnym wzruszeniom zdolne są conajwyżej wydać artystę. Tutaj ukazuje się w całym blasku zarozumiałość Juljana. Koledzy jego, nawykli zwracać uwagę na realności życia — ile że czują się otoczeni powszechną nienawiścią oraz przyczajonym, w ich mniemaniu, na każdym kroku jakobinizmem — myśleliby, słysząc dzwon katedralny, jedynie o płacy dzwonników. Obliczyliby, z matematyczną ścisłością, czy stopień wzruszenia tłumu wart jest kwoty wydanej na dzwonników.