Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom I.djvu/219

Ta strona została uwierzytelniona.

— To ino bogacze tak mówią, kapujesz? bali się jego.
— Cóż za różnica, hej! jak to robota szła za tamtych czasów! I powiedzieć, że to właśni marszałkowie go zdradzili: to trzeba być szelmą!
Rozmowa ta pocieszyła nieco Juljana. Oddalając się, powtarzał z westchnieniem

Jedyny król, co w ludu został się pamięci!

Nadszedł czas egzaminów. Juljan zdał świetnie; zauważył, że nawet Chazel stara się pokazać całą swą wiedzę.
Pierwszego dnia, egzaminatorzy, mianowani przez słynnego wielkiego wikarjusza de Frilair, bardzo byli nieradzi, iż pierwsze, a najwyżej drugie miejsce na liście muszą dawać temu Juljanowi Sorel, o którym wiedzieli że jest benjaminkiem księdza Pirard. Uczniowie zakładali się, że na ogólnej nocie Juljan otrzyma pierwszy stopień, co przynosi z sobą zaszczyt obiadu u księdza biskupa. Pod koniec egzaminu, kiedy pytano z Ojców Kościoła, zręczny egzaminator, zagadnąwszy Juljana o św. Hieronima i jego sympatje dla Cycerona, wspomniał o Horacym, Wergilim i innych świeckich autorach. Bez wiedzy kolegów, Juljan wyuczył się na pamięć sporo ustępów z tych pisarzy. Odurzony powodzeniem, zapomniał gdzie się znajduje, i, na ponowne pytanie egzaminatora, wyrecytował z zapałem oraz rozebrał kilka ód Horacego. Pozwoliwszy mu brnąć przez dwadzieścia minut, naraz egzaminujący zmienił wyraz i ostro zaczął mu wyrucać czas stracony na świeckie studja, oraz bezużyteczne i występne myśli jakiemi nabił sobie głowę.
— Głupiom postąpił, ojcze, moja wina, rzekł Juljan skromnie, rozumiejąc iż padł ofiarą zręcznego podstępu.
Ta sztuczka egzaminatora wywołała oburzenie, nawet w seminarjum, co nie przeszkodziło księdzu Frilair (owemu filutowi, który tak doskonale zorganizował sieć kongregacji bezansońskiej i którego raporty paryskie przyprawiały o drżenie sędziów, prefekta a nawet generałów) pomieścić, swą potężną ręką, numer 198 obok